Jej treść odwraca do góry nogami ludzką logikę o szczęściu. I komentuje ten dzień, łączący przeszłość każdego z nas z tęsknotą, wspomnienie z marzeniem... Stan obecnej drogi – z jej wypełnieniem... Osiem błogosławieństw – wzruszająca pieśń o świętych, o tym, że – że heroizm jest możliwy, że możliwe jest osiągnięcie stanu błogosławionych.
Niech pogłębią to trzy obrazy – pozostawiam je bez komentarzy.
1. Epos o ks. Jerzym Popiełuszce. Pierwszy jego akt trwał od 19 października (porwanie) do 3 listopada (pogrzeb). Przedtem była wieść o słabowitym kapłanie, który słowem: Ewangelii, polskiej poezji, nauczania prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II rzucił wyzwanie totalitaryzmowi. Właśnie słowo pozostało po nim. Choćby ostatnie wypowiedziane publicznie podczas różańca: Módlmy się, abyśmy byli wolni od lęku i zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy zemsty i przemocy.
I wiersze zostały, choćby ten o Czarnej wodzie w wiślanym zalewie... I pieśni zostały, jak ta – zapomniana Ojczyzno ma. I zostało, jak niemilknące echo, ciągle krzyczące, nowotestamentowe, heroiczne przesłanie: Zło dobrem zwyciężaj (Rz 12, 1).
2. W parafii św. Katarzyny w Warszawie okna mojego mieszkania z jednej strony wychodziły na cmentarz, a z drugiej na bloki przy klasztorze dominikanów. Obserwowałem przez cały rok, jak cmentarz niknie w ciemności, a w oknach wieżowców rozbłyskuje światło. Tylko raz w roku było odwrotnie...
cmentarz i wieżowce
aż do świtu
drgają życiem
znicze
łuna na niebie
światło w oknie
blado-jasne
gaśnie
ciemność je grzebie (św. Katarzyna, 1.11.1999)
3. U benedyktynów w Tyńcu jest zwyczaj, że w noc Wszystkich Świętych pod ścianami w wirydarzu zapala się świece. Gościłem tam na rekolekcjach kapłańskich, wstałem długo przed świtem, by przed Najświętszym Sakramentem kontemplować w tej niepowtarzalnej, klasztornej, nocnej ciszy... Jak zwykle – zawierzałem też Bogu poszczególnych mnichów, przywołując ich twarze – szczególnie zatrzymując brata Tadeusza Krupę, który umierał w swej celi.
A potem – by odmówić różaniec – otworzyłem drzwi na wirydarz, zawsze nocą ciemny. I przeżyłem mistyczną chwilę. Wzrok zderzył się z drgającą na ścianach grą świateł od poruszanych powiewem świec. Pomyślałem wtedy o Bracie Tadeuszu, dedykując mu, ale i sobie – i Tobie, czytelniku – krótki wierszyk „Świt brata Tadeusza”. Czy to już Ty, Chrystusie? Czy to wciąż tylko słońce?
ks. Adam Zelga |