29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Staram się Boga nie zasłaniać

Ocena: 0
5801
Bóg sprawił mi dużą niespodziankę. Zostałem muzykiem, chociaż nie miałem odpowiedniego wykształcenia – mówi Paweł Bębenek, jeden z najbardziej cenionych kompozytorów utworów religijnych.
„Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan”, „Dzięki Ci, Panie, za Ciało Twe i Krew”, „Witaj Pokarmie” – te i inne popularne, pięknie brzmiące pieśni autorstwa Pawła Bębenka śpiewa się w całej Polsce.

Właśnie pisze utwór dla sióstr katarzynek z okazji jubileuszu założycielki zgromadzenia, bł. Reginy Protman. Ma nadzieję ukończyć w tym roku muzykę do tekstów św. Jana od Krzyża, zamówioną przez siostry karmelitanki z okazji jubileuszu 500-lecia zgromadzenia.

– Muzyką zainteresowałem się dopiero w ostatniej klasie szkoły średniej – mówi. Uśpiony talent muzyczny obudził się w nim, kiedy poznał Laurę, dziś ukochaną żonę. Był wtedy w ostatniej klasie szkoły średniej, ona studiowała anglistykę i kończyła muzyczną szkołę średnią w klasie altówki. Po siedmiu latach zostali małżeństwem. – Laura żartuje, że zrezygnowała z muzyki po to, żeby muzyką mógł zajmować się jej mąż – śmieje się Paweł Bębenek.

Tak zaczęła się też jego droga do Pana Boga. – Wychowałem się w domu katolickim, ale była to raczej tradycja rodzinna niż doświadczenie Boga żywego – wspomina.

Dzięki żonie trafił do scholi duszpasterstwa akademickiego u dominikanów w Krakowie. – Najpierw zacząłem interesować się muzyką wokalną. Zachwyt rozbudził we mnie między innymi o. Andrzej Bujnowski OP, współpracujący z zespołem Deus Meus. Bóg pokazał mi piękno dźwięku, obrazu, zapachu kadzidła. Zacząłem skłaniać się ku dźwiękom, harmonii, tworzeniu współbrzmień. Aby jednak dojść do pełnego efektu, trzeba otworzyć się na drugiego człowieka. Doświadczyć piękna Boga w spotkaniu z drugą osobą. Poczułem ogromną fascynację muzyką. Bycie „twórczym” daje dużą przestrzeń wolności – opowiada Paweł Bębenek.

Stwarza też zagrożenia. Dla artystów niebezpieczne staje się myślenie o swojej wielkości. – Żyjemy w takim świecie, który namawia nas do tego, żebyśmy spróbowali być najlepsi we wszystkim, za wszelką cenę, w najkrótszym czasie. Też zacząłem się wpatrywać w swoje sukcesy muzyczne i wokalne. Przestałem myśleć o swoim środowisku, o swoich najbliższych – wspomina.

Był wtedy ojcem trójki dzieci. W 2006 r. zaproszono go do sanktuarium w Gietrzwałdzie na prowadzenie warsztatów muzycznych. – Podjąłem tu decyzję, żeby naprawić relacje z rodziną i ze znajomymi – wspomina. Kiedy jednak znajomy kapłan zaproponował tygodniowe rekolekcje ignacjańskie, pomysł przyjął dość sceptycznie. W końcu jednak pojechał do Starej Wsi. Po dwóch dniach, w pamiętny maryjny dzień 8 grudnia – święto Niepokalanego Poczęcia – z wysoką gorączką przewieziono go do szpitala. Nie pomogła doraźna interwencja, z silnymi bólami głowy trafił do kolejnego szpitala w Krakowie. Lekarze stwierdzili zapalenie mózgu. Zapadł w śpiączkę. Znajomy kapłan rozsyłał informacje wśród wspólnot – „Proszę się modlić, Paweł umiera”. Po kilkunastu dniach odzyskał przytomność.

– W szpitalu zrozumiałem, że nie jestem zależny od siebie, zaczynając od podstawowych potrzeb higienicznych. Poczułem, co znaczy samotność: miałem święta w szpitalu. Schudłem kilkanaście kilogramów – wspomina. Nie był to koniec kłopotów. Na początku stycznia lekarze stwierdzili sepsę – zakażenie organizmu, które stwarza realne zagrożenie życia.

Przez cały ten czas nie ustawały modlitwy w jego intencji. Dziś czuje się, jakby trzykrotnie podarowano mu życie. Po raz kolejny, kiedy okazało się, że nie utracił słuchu. – Pamiętam w styczniu 2007 r. Mszę Świętą, na którą nareszcie mogłem pójść samodzielnie – nawiązuje do tamtego wydarzenia. – Usłyszałem Ewangelię o nawróceniu św. Pawła. Byłem w trakcie przygotowywania drugiej płyty dla Edycji św. Pawła. Siadłem do instrumentu i zorientowałem się, że słyszę jeden wielki szum, bez różnorodności barw. Tak jakby zamiast wielu kolorów widzieć jeden szary kolor.

Był to moment „targów” z Bogiem. – Mówiłem Mu, że skoro będzie to dla mnie lepsze, to zgadzam się na tę sytuację, ale zaraz potem dodawałem, że chciałbym dokończyć tę pracę, którą zacząłem – wspomina.

– Bóg o nas się troszczy, widzę to dzięki temu doświadczeniu – podsumowuje.

– Żeby komponować muzykę – ocenia – trzeba być w bliskiej relacji z Bogiem. Jeśli śpiewam o chwale Boga, będąc w stanie grzechu, to wiadomo, że kłamię. Można wtedy wypaczyć obraz Boga. Pracując, po prostu staram się nie przysłaniać Jego obrazu.


Irena Świerdzewska
fot. Paweł Mszyca

Idziemy nr 19 (400), 12 maja 2013 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter