Zwierzęta nawzajem się nie znosiły. Papuga wygadywała na psa paskudne rzeczy. Pies tylko czekał na okazję, aby się z nią rozprawić. Pewnej wiosennej soboty rodzina od papugi wyjechała na wesele przyjaciela. W południe właścicielka psa zobaczyła z okna kuchni, że ten niósł w pysku coś brudnego i zabłoconego. Jej obawy się spełniły. Pies trzymał w pysku zmasakrowaną papugę. Kobieta znalazła jednak wyjście. Dokładnie obmyła papugę, wyprostowała jej pięknie piórka, ułożyła w klatce, jakby ptak spał. Pomyślała, że i na papugi przychodzi życiowy kres. Pies był tylko „wykonawcą” jej przeznaczenia.
Następnego dnia z niepokojem oczekiwała na powrót sąsiadów. Wieczorem, słysząc krzyki, zrozumiała, że odkryli martwego ptaka. Weszła przyjacielsko do ich domu i, patrząc na nieruchomą papugę ze lśniącymi piórami, powiedziała: „Nie wiem, skąd tyle emocji, na każdego przychodzi kres, jasne, że i papudze się to zdarzyło”. Sąsiadka odpowiedziała: „Nie krzyczymy z tej przyczyny. Co nas przeraża i czego nie możemy zrozumieć, to to, że papuga leży w klatce, skoro kilka dni temu zdechła, a dzieci ją zakopały w ogrodzie”.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 12 (598), 19 marca 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 29 marca 2017 r.