Na progu nowego okresu pracy warto odpowiedzieć sobie na pytania: Jak często modlimy się o Boże błogosławieństwo dla naszych zajęć? Czy prosimy Boga o mądrość, dzięki której wiemy, w co się zaangażować – bo jest Jego wolą – a z czego zrezygnować – gdyż to nasza chora ambicja? Czy nie ulegamy iluzji, która każde nam zawsze brać swoje sprawy w swoje ręce bez oglądania się na Stwórcę? Jak często zdarza się nam przerwać pracę i pomodlić się o światło Ducha Świętego? Czy mamy zwyczaj, by na etapie planowania zajęć dla dzieci i młodzieży znaleźć w ich grafiku czas dla Jezusa? A może wydaje się nam, że wystarczy pomodlić się w niedzielę i święta, a na co dzień nie ma takiej potrzeby, bo przecież w szkole, biurze i na uniwersytecie mamy liczyć głównie na własne siły?
Tymczasem jest inaczej. Jeśli ktoś tego nie rozumie, myśli jak ten, który nie wierzy w dobroć, mądrość i opatrzność Bożą. Wtedy – jak pisał kard. Stefan Wyszyński – „patrzymy na świat Boży zbyt świeckimi oczyma. Oglądamy przejawy pracy, nie dostrzegamy jednak myśli i dłoni kierowniczej”.
Warto pamiętać, że kiedy prosimy Boga o błogosławieństwo dla naszej pracy, wówczas przypominamy sobie, że nieustannie posługujemy się darami otrzymanymi od Niego. To On stworzył świat i nas ex nihilo (z niczego) i polecił, abyśmy „czynili sobie ziemię poddaną” (Rdz 1,28). Zatem skutek pracy nie zależy całkowicie od nas. Potrzebujemy Bożej łaski – bez niej praca jest zmarnowanym wysiłkiem. Aby tego uniknąć, musimy poznać Boży zamysł względem tego, co mamy wykonać. Tylko wtedy nasza praca będzie współpracą z Bogiem – będzie pełnieniem Jego woli. Kiedy się tak stanie, praca będzie nie tylko drogą do samorealizacji, zdobycia wykształcenia czy zarobienia pieniędzy, lecz także wyrazem miłości. Dlatego też Prymas Tysiąclecia nauczał: „Praca jest rozwijaniem w sobie miłości, kształceniem, wspaniałą sposobnością do wypowiedzenia Bogu naszej miłości ku Niemu”.
ks. Jerzy Jastrzębski |