Tegoroczne święta wielkanocne były dla mnie prawdziwym zmartwychwstaniem – nawiązuje Redbad Klijnstra do swojej przeszłości. Nazwany „moherem z Amsterdamu”, nie obawia się deklarowania wiary ani ceny, jaką za to płaci.
fot. Irena ŚwierdzewskaAktor i reżyser urodził się właśnie w Amsterdamie. Pierwszy okres swojego życia określa jako pełen harmonii między strukturą a otwartością na świat. Mama, tancerka i choreograf, wnosiła poczucie wolności, piękna, sztuki, kreatywności. Tata wprowadził syna w głębię przeżywania wiary. Rodzice poznali się w Polsce. Holender na stypendium w Warszawie zakochał się w uczennicy szkoły baletowej. Wyjechali do Holandii.
– Mama zabierała mnie na zajęcia do teatru. Przy tej samej ulicy pracownię rzeźbiarską miała przyszywana ciocia. Zdrową przeciwwagą dla rodzinnej atmosfery artystycznej był mój ojciec. W wieku 18 lat nawrócił się na katolicyzm. Takiej rebelii przeciwko rodzinie i ortodoksyjnej wspólnocie protestanckiej w małej holenderskiej wsi wcześniej nie było – żartuje Redbad Klijnstra.
Zanurzenie ojca w katolicyzm było dogłębne i świadome, z mocnym zaangażowaniem w liturgię. Z synem chodzili do jezuitów na Msze po łacinie w rycie trydenckim. – To dzięki ojcu wszedłem w duchowe wewnętrzne przeżywanie Mszy Świętej – mówi Redbad Klijnstra. Z domu wyniósł otwartość na drugiego człowieka. – Nie boję się spotkań z ludźmi o innym światopoglądzie czy wierze – wyznaje. – Bardziej rozumiem przesłanie Jana Pawła II o dialogu.
Dookoła świata
W wieku 18 lat przyjechał do Polski. W Holandii jest zwyczaj, że po maturze młody człowiek wyrusza w podróż dookoła świata. Ma wtedy czas, żeby zastanowić się, czym chce się w życiu zająć, dopiero potem podejmuje studia. – Może mnie nie było stać na podróż dookoła świata? – zastanawia się dzisiaj Redbad Klijnstra. – Ale na pewno przyjazd do Polski w okresie przemian ustrojowych w 1989 r. był egzotyczną wyprawą.
Trafił do specyficznego środowiska. Dostał się na wydział aktorski warszawskiej Szkoły Teatralnej. – Pod pieczą Mai Komorowskiej żyliśmy trochę jak w zakonie – żartuje. Opiekunem roku był także Wiesław Komasa. – Dwie osoby reprezentujące wysoki poziom artystyczny i religijny. Pobożność, pokora, widzenie właściwego porządku świata – opisuje osobowość Mai Komorowskiej. Obok niej uduchowiony Wiesław Komasa. To przekładało się na kształcenie i na wychowanie podopiecznych. Na roku byli też Małgorzata Kożuchowska, Katarzyna Herman i Bartosz Opania.
Wtedy wszystko w Polsce było fascynujące. – Na moich oczach zwalano z piedestału pomnik Dzierżyńskiego, a orzeł w polskim godle otrzymał koronę. Pisałem artykuły do gazetki, którą stworzyliśmy z kolegami w Holandii. Wysyłałem zdjęcia z akcji burzenia Dzierżyńskiego, opisywałem budzącą się przedsiębiorczość. Obserwowałem też pierwsze fascynacje materializmem, napływem towarów w kolorowych opakowaniach. Ujawnił się wtedy kapitalizm w najsurowszej formie – wspomina Redbad Klijnstra.
Otrzymane w Holandii wychowanie pozwoliło mu zachować zdrowy dystans do zachodzących zmian. – W Polsce tak długo walczono o wolność, że kiedy się pojawiła, zabrakło zrozumienia, że wolność idzie w parze z odpowiedzialnością. Zobaczyłem to jeszcze bardziej, kiedy zacząłem reżyserować – opowiada.
Wśród aktorów znany był z tego, że nie był dyktatorem, pozwalał na własne interpretacje. – To aktor staje się odpowiedzialny za to, co robi na scenie, nie może skutków przerzucać na inne osoby – wspomina Klijnstra tamten czas, dając przykład swojego podejścia do sztuki.
Z niepokojem patrzył na przemiany w latach 90. w Polsce. – Kiedy system opresyjny rozkurczył szpony, trzeba było natychmiast napełnić pustkę po nim intelektualnie i duchowo, niestety, w wielu wypadkach definiowano tylko, „czego nie chcemy”, pozostała część wolności zagospodarowana została hasłami: „nikt nas nie pilnuje, robimy co chcemy” – analizuje tamten czas.
– Wychowałem się w przestrzeni, w której było wszystko dostępne, wszystko było wolno. Rozmowy nastolatków skupiały się wokół rzeczy duchowych, egzystencjalnych, a nie materialnych. Zmagaliśmy się raczej z pytaniem: „Skoro wszystko wolno, to co mam wybrać?”. Wtedy dochodzi się do momentu, kiedy zaczyna się rozumieć Dekalog – opowiada aktor zaznaczając, że na taki dystans pozwalało mu wychowanie w innych realiach.