To wszystko nie jest takie proste. Ba, co ja piszę. Wszystko jest skomplikowane, poplątane, bardzo trudne i niemal niewykonalne. Wiem, wiem. To słowo – niewykonalne – wypadło ze słownika naszych siatkarzy. I bardzo dobrze. Ale też złoci mistrzowie doskonale wiedzą, że kolejny wielki cel osiągnąć będzie jeszcze trudniej. Główny powód to nieznana przyszłość polskiej drużyny. Gdyby Stéphane Antiga dziś musiał powołać olimpijską kadrę, miałby wielki ból głowy. Krzysztof Ignaczak i Paweł Zagumny powiedzieli pas. I zdania nie zmienią. Michał Winiarski też zmierza tą drogą, wyznając w rozmowie z TVP „(…) trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. Nasz znakomity przyjmujący swój największy sukces zadedykował najbliższym. Jest na szczycie. I trzeba będzie uszanować jego decyzję, jeśli oczywiście nie zechce już wrócić do kadry. Ta furtka bowiem wciąż będzie otwarta, tak uważam. To samo dotyczy Mariusza Wlazłego. On przecież wrócił do reprezentacji po kilkuletniej nieobecności. I udowodnił, ile znaczy dla polskiej siatkówki. Winiarski i Wlazły stoją po drugiej stronie furtki, ale obaj mogą zrobić to samo. Znów ją otworzyć. A magnesem będą igrzyska. Impreza wyjątkowa. Olimpijski medal smakuje niesamowicie – tak twierdzą ci, którzy tego doświadczyli. A siatkarze zarówno w Pekinie, jak i w Londynie bardzo marzyli o podium. Na marzeniach się skończyło, ale co byłoby warte życie bez nich? Bez marzeń, bez nowych celów, nowych wyzwań.
Trener Antiga ma dwa lata na przebudowę drużyny. Niedużo. Tym bardziej, że od oczekiwań nie ucieknie. Tak samo jak od porównań. Legendarna drużyna Huberta Wagnera do złota mistrzostw świata dołożyła złoto olimpijskie. Wiem jedno – czeka nas ciekawa siatkarska przyszłość. Tym bardziej, że jak twierdzi Marcin Możdżonek, nasi mistrzowie już czują oddech rywali do miejsca w kadrze. Według niego jest ich kilkudziesięciu. Antiga ma więc z czego wybierać, a gdy będzie to robił, powinien też pamiętać, że nie ma ludzi niezastąpionych.
Mariusz Jankowski |