26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wierzę w ludzki rozsądek

Ocena: 0
3165
Kobiety w naturalny sposób wiedzą, że powinny bronić swoich dzieci. Myśl o aborcji jest wtórna, nie podpowiada jej pierwotny instynkt macierzyński, ale sumienie już zdeformowane przez współczesne trendy, niosące fałszywe wartości - mówi Nikolas Nikas, amerykański adwokat.
Z Nikolasem Nikasem, amerykańskim adwokatem i założycielem Fundacji Obrony Bioetycznej, rozmawia Monika Florek-Mostowska


Jak dzisiaj trzeba argumentować za obroną życia, aby być skutecznym?


Jestem chrześcijaninem, ale jako prawnik nie używam w obronie życia argumentów religijnych, nie odwołuję się do Boga ani do nauczania Kościoła. W dzisiejszych czasach, kiedy ludzie oburzają się na instytucję Kościoła, takie argumenty mogą mieć odwrotny skutek. Dlatego powołuję się na argumenty naukowe. Weźmy np. kwestię aborcji. Kiedy argumentuję przeciwko aborcji, odwołuję się do embriologii. Obecnie już nikt na świecie nie ma wątpliwości, że nowa osoba ludzka pojawia się w momencie przeniknięcia plemnika do komórki jajowej. Zaczynając od tej konstatacji, pytamy zwolenników aborcji o argumenty, w oparciu o które odmawiają oni prawa do życia dzieciom nienarodzonym, a nie odmawiają go tym, które już się urodziły. Podkreślamy, że jeśli będziemy odmawiać prawa do życia ludzkim embrionom, to nie będziemy potrafili uzasadnić prawa do życia innych osób.


Jednak w Stanach Zjednoczonych aborcja jest legalna od 40 lat i szacuje się, że w tym czasie przeprowadzono ich ponad 50 mln.


To prawda, ale jasno mówimy, że zło aborcji polega nie tylko na tym, że zabijamy nienarodzone dziecko, ale również na negatywnym wpływie na zdrowie kobiety. Kobiety są coraz bardziej zainteresowane troską o swoje życie. I to je przekonuje. Podkreślamy też, że aborcja jest skutkiem egoistycznego wykorzystywania kobiet przez mężczyzn. O ile każdy chce kochać i być kochany, aborcja jest efektem tego, że pozwalamy jednym używać drugich. Wykorzystujemy w argumentacji orzeczenia sądowe, jak np. rozstrzygnięcie w sprawie Dread Scott vs. Sandford z XIX w. Sąd Najwyższy USA stwierdził wtedy, że czarnoskórzy są osobami o niższej naturze niż biali, i biały człowiek nie musi respektować ich praw. To orzeczenie zinstytucjonalizowało niewolnictwo, ale dzisiaj jest nie do zaakceptowania.

Nie ma powodów, dla których pewne osoby
mają być wyjęte spod ochrony prawnej.
Dlatego w walce o ochronę życia
nigdy nie należy się poddawać


My, przytaczając je, pokazujemy, że podobnie jest z orzeczeniem sądu w sprawie Roe vs. Wade, które 40 lat temu zinstytucjonalizowało prawo do aborcji. W 1973 roku stwierdzało ono w analogiczny sposób, że pewne kategorie osób nie wymagają ochrony prawnej. Zatem traktowało dzieci nienarodzone na równi z niewolnikami. Jeśli więc dzisiaj odrzucamy niewolnictwo, powinniśmy także odrzucić aborcję. Przecież nawet zwolennicy aborcji nie są zwolennikami morderstwa. Lekarze dokonujący aborcji nie zgodziliby się na zamordowanie własnej żony. Czasami odwołujemy się do procesów norymberskich. We wrześniu zeszłego roku byłem w byłym niemieckim obozie – dziś muzeum KL Auschwitz. Widziałem horror Holokaustu. Jako prawnik myślałem o procesach, które wytoczono nazistowskim lekarzom, żołnierzom i sędziom pracującym w obozie. Wszyscy oni bronili się w ten sam sposób. Tłumaczyli: wykonywaliśmy tylko zadania, które nakazywało nam obowiązujące wówczas prawo. Zostali jednak skazani. To pokazuje, że pewne zachowania, mimo że są dopuszczone przez prawo stanowione, są złem, i człowiek, dzięki swojej rozumnej naturze, powinien wiedzieć, że nie może się ich dopuszczać. Kobiety w naturalny sposób wiedzą, że powinny bronić swoich dzieci. Myśl o aborcji jest wtórna, nie podpowiada jej pierwotny instynkt macierzyński, ale sumienie już zdeformowane przez współczesne trendy, niosące fałszywe wartości.


Jednak w demokratycznym państwie każdy ma wolność wyboru – powiedzą zwolennicy aborcji.


Polacy powinni wiedzieć, że w USA aborcja jest dozwolona nie dlatego, że zadziałały procedury demokratyczne, że chciało jej społeczeństwo. Decyzja zezwalająca na aborcję zapadła decyzją siedmiu sędziów Sądu Najwyższego, którzy nawet nie znajdowali wsparcia dla swojej decyzji w konstytucji. Amerykańska konstytucja nie zawiera żadnego sformułowania, które mogłoby usprawiedliwić prawo do aborcji. Był to tzw. casus.


Z jakimi kontrargumentami się Pan spotyka?


W kwestii aborcji są to dwa związane ze sobą argumenty. Pierwszy to autonomia kobiet do podejmowania decyzji. Drugi – to argument z równości, który twierdzi, że dopóki kobiety nie mogą same zadecydować, czy urodzić dziecko, czy nie, nie mają praw równych mężczyznom.


Co Pan wtedy odpowiada?


Podkreślam, że we współczesnym społeczeństwie naszą wolność ogranicza wiele różnych zakazów i zakaz aborcji nie powinien być przywoływany jako coś, co godzi w standardy cywilizowanego społeczeństwa. Cytuję przemówienie szesnastego prezydenta USA, wybitnego republikanina Abrahama Lincolna, który powiedział: nie możemy mieć prawa do czynienia zła. Zawsze musimy zadawać sobie pytanie, co jest słuszne, a co nie. Otóż przywoływanie prawa do autonomii decyzji wcale nam nie pozwala przybliżyć się do jądra problemu, jakim jest aborcja, i w żaden sposób nie można nim uzasadnić, że pewne osoby powinny mieć prawo do przemocy nad innymi. Jeśli chodzi o argument z równością kobiet, przywołujemy amerykańskie sufrażystki, które walczyły o równe prawa dla kobiet i wywalczyły je, ale nigdy nie postrzegały aborcji jako czegoś, co zapewnia kobietom traktowanie ich na równi z mężczyznami. Jedna z czołowych ówczesnych działaczek na rzecz równości kobiet, Susan B. Anthony, mówiła, że kobieta dokonująca aborcji wystawia się na spalenie, nazywała aborcję zbrodnią i uważała, że mężczyźni są współwinowajcami, bo to przez nich kobiety decydują się na tak dramatyczny krok. Elizabeth Cady Stanton podkreślała, że kobiety nie mają statusu równego mężczyznom i z tego powodu są przez nich wykorzystywane. Alice Paul mówiła wprost, że aborcja jest wynikiem traktowania kobiet jako rzeczy. Pytam więc zwolenników aborcji, dlaczego feministki, które same czuły się traktowane przedmiotowo, miałyby się godzić, by przedmiotowo traktowane były nienarodzone dzieci?


Polscy biskupi niedawno wydali dokument bioetyczny. Porównują zapłodnienie in vitro do reprodukcji zwierząt. Na to sformułowanie oburzyła się pierwsza Polka narodzona z in vitro. Poczuła się potraktowana „przedmiotowo” i postanowiła apostazję. Słusznie?

Istota ludzka powołana do życia poprzez zapłodnienie pozaustrojowe nie jest kimś gorszym niż osoby poczęte w naturalny sposób. My jednak argumentujemy tak samo, bez względu na to, jak to mogą odebrać osoby poczęte in vitro. Po pierwsze podkreślamy, że w procedurze in vitro prokreacja zmienia się produkcję ludzi. Po drugie, zwracamy uwagę, że na jedno dziecko urodzone z sukcesem, przypada wiele innych, które giną lub są zamrażane. Korzystam z przykładu góry lodowej. Kiedy na nią patrzymy, widzimy zaledwie jej 10 proc. Pozostałe 9/10 jest pod wodą. Podobne jest z in vitro. Widzimy zaledwie jedno dziecko, które się szczęśliwie urodziło, ale nie dostrzegamy większości dzieci, które zostały zamrożone albo zabite. Każdy człowiek, który czyta ten wywiad, na pewnym etapie swojego życia był embrionem. Znajdował się w łonie matki w przyjaznym otoczeniu. Jeśliby nagle został stamtąd zabrany, umarłby. Niektórzy uważają, że zamrożone embriony – ponieważ nie mogą się dalej rozwijać – nie posiadają żadnych praw. Ale to sami naukowcy – czy raczej „technicy in vitro” – wyprodukowali je i umieścili w nieprzyjaznym dla nich środowisku. Sami spowodowali, że embriony te nie mogą dalej się rozwijać. Najpierw stworzyli nienaturalną sytuację, a potem twierdzą, że ponieważ embriony znalazły się w nienaturalnej sytuacji, mogą z nimi robić, co chcą. To tak, jakby osoba, która zabiła swoich rodziców, skarżyła się przed sądem na to, że jest sierotą.


Czy wierzy Pan, że w kwestiach bioetycznych można osiągnąć moralny konsensus?


To problem, który wymaga roztropnego osądu. W demokracji, czy to w USA, czy w Polsce, ludzie, którzy chcą, żeby ich głos był słyszany, nie mogą żądać, by rozwiązania perfekcyjne były wrogiem dobrych. Pewnie, że prawo częściowo legalizujące działania, których nie da się pogodzić z wartościami chrześcijańskimi, sugeruje, że obrońcy życia skapitulowali, a prawo usprawiedliwia zło moralne. Tak jednak nie jest. W USA, gdzie in vitro jest bardzo rozpowszechnione, staramy się wprowadzić ograniczenia dla tej procedury, by była ona kontrolowana, by nadliczbowe zarodki nie były w żaden sposób unicestwiane. I nie znaczy to, że częściowo popieramy in vitro, ale że jesteśmy świadomi, iż nawet częściowe ograniczenia niosą dobro. U nas też działają ruchy pro-life, które chcą jednoznacznej zgodności stanowionego prawa z Ewangelią i nauczaniem Kościoła. Takie osoby odsyłam do punktu 73. encykliki Jana Pawła II Evangelium Vitae. Papież zwraca się tam nie tylko do ludzi stanowiących prawo, ale także do całego społeczeństwa, mówiąc, że kiedy zło nie może być zupełnie zniesione, działaniem moralnym jest ograniczyć szkody, jakie może wyrządzić. Częściowe choćby ograniczenie procedur sprzecznych z nauczaniem Kościoła jest więc moralne. Oczywiście pod warunkiem, że opinia publiczna zna stanowisko polityków sprzeciwiających się temu prawu i wie, jakie zło niesie ustawa zezwalająca na pewne eksperymenty. Trzeba przy tym pamiętać, że w walce o ochronę życia nigdy nie należy się poddawać. Warto nieustannie odwoływać się do natury ludzkiej i racjonalnego myślenia i podkreślać, że nie ma powodów, dla których pewne osoby mają być wyjęte spod ochrony prawnej.


Nikolas Nikas – jeden z fundatorów, prezes oraz szef Działu Prawnego Bioethics Defense Fund (Fundacji Obrony Bioetycznej), prawniczej organizacji non-profit, podejmującej działania na rzecz prawa do życia i wolności sumienia w USA i na całym świecie. Absolwent stosunków międzynarodowych (1979) oraz politologii (1981) na Uniwersytecie Notre Dame. Ukończył Arizona State University College of Law, magna cum laude ze stopniem doktora prawa. Wykładał na wiodących uczelniach medycznych i prawniczych, na czele z Uniwersytetami Stanforda i Columbia. Wraz z żoną Melindą i pięciorgiem dorosłych dzieci mieszka w Phoenix w Arizonie.

rozmawiała Monika Florek-Mostowska
fot. Michał Karnowski

Idziemy nr 19 (400), 12 maja 2013 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter