25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Uwolniony misjonarz powrócił do Polski

Ocena: 0
1716
– Dziękuję Bogu za to, że mnie przeprowadził przez te trudne chwile – powiedział po przylocie do Warszawy ks. Mateusz Dziedzic, polski misjonarz uwolniony z rąk rebeliantów w Republice Środkowoafrykańskiej.
20141130 15:15, aktual. 16:16
awo, rl / Warszawa (KAI), mz
fot. PAP/Tomasz Gzell
 
Mimo, że podróż do Polski trwała aż 24 godziny, tuż po jej zakończeniu kapłan spotkał się z dziennikarzami w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski. Opowiedział tam o swoim zatrzymaniu przez rebeliantów, przetrzymywaniu i okolicznościach uwolnienia.

– Cieszę się bardzo, że wróciłem do ojczyzny – rozpoczął. – Od środy dziękuje Panu Bogu, że mnie przeprowadził przez te trudne chwile – mówił misjonarz.

Dziękował wszystkim, którzy przyczynili się do jego uwolnienia. – Sukces ma wielu ojców i w moim przypadku jest to prawda. Wielu ludzi walczyło o moje uwolnienie – powiedział ks. Dziedzic, który w niewoli spędził sześć tygodni. Ze szczególnymi podziękowaniami zwrócił się do prezydentów Kamerunu, Konga i Rzeczpospolitej Polskiej. Nie zabrakło słów podziękowania dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ale i dla przedstawicieli Kościoła, w tym bp. Jana Mazura, przewodniczącego Rady KEP ds. Misji, "ojca wszystkich misjonarzy", jak również biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża oraz bp. Jana Ozgi z Kamerunu. – Był on pierwszym Polakiem, który mnie odwiedził w szpitalu. Starał się, żeby wszystko doprowadzić do końca jak najlepiej – dodał ks. Dziedzic.

Największe podziękowania ks. Dziedzic skierował pod adresem ks. Mirosława Gucwy – wikariusza generalnego diecezji Bouar, który zdobył numer telefonu do rebeliantów i wynegocjował możliwość dostarczenia mu odzieży i lekarstw, które – jak mówił ks. Dziedzic – najprawdopodobniej uratowały mu życie.

Dzięki ks. Gucwie uprowadzony misjonarz był informowany o zabiegach, jakie są czynione, by doprowadzić do jego uwolnienia, jak również o modlitwach, jakie w jego intencji trwały w Polsce. – Ks. Mirosław przekazywał mi również informacje, że moja rodzina jest dzielna, że zaufali Panu Bogu. To było dla mnie bardzo ważne, bo martwiłem się o nich – wyznał ks. Dziedzic. Kapłan dziękował za ogromne wsparcie modlitewne podkreślając, że czuł moc i potęgę modlitwy. – Miałem pokój serca i mogłem być wsparciem dla pozostałych uwięzionych – opowiadał.

Wspominając o okolicznościach swojego porwania, ks. Dziedzic powiedział, że tuż po północy z 12 na 13 października na misji w Babou ktoś mocno uderzał w drzwi. Wraz z drugim misjonarzem ks. Leszkiem Zielińskim kapłani otworzyli i szybko zorientowali się, że są to rebelianci, tzw. Ludzie Miskina. Poinformowali oni księży, że nie przyszli po pieniądze, ale chcą ich zabrać, by wynegocjować uwolnienie generała Abdullaha Miskina. – Chcieli zabrać nas obu. Gdy już nas prowadzili, zwróciłem się do rebeliantów wyjaśniając, że jeśli zabiorą nas dwóch, to przyjdą złodzieje, okradną misję, a wina spadnie na Ludzi Miskina – opowiadał ks. Dziedzic. Szef grupy zdecydował, że jeden z kapłanów może zostać. Ks. Dziedzic zdecydował, że na misji pozostanie ks. Leszek Zieliński.

Uprowadzonego kapłana prowadzono najpierw przez 5 km drogą asfaltową, a następnie przez las w kierunku Kamerunu. W sumie pomiędzy godz. 1:00 w nocy a godz. 14:00 następnego dnia kapłan pokonał ok. 35 km do bazy rebeliantów. Tam zastał już ok. 20 osób, których rebelianci porwali miesiąc wcześniej.

W lesie ustawione były namioty wykonane z plandeki, ludzie spali na karimatach, a mężczyźni związani byli łańcuchami za nogi. Ks. Dziedzicowi przydzielono osobny namiot i nie związano go. Kapłan opowiadał, że szczególnie pierwszy okres był dla niego trudny, bowiem zachorował na malarię.

Szybko udało się ks. Mirosławowi Gucwie nawiązać kontakt telefoniczny z rebeliantami. Dzięki czemu możliwe było dostarczenie porwanemu misjonarzowi odzieży, leków, a także paramentów liturgicznych. W ostatni wtorek szef grupy poinformował kapłana, że dzięki negocjacjom następnego dnia zostanie uwolniony. Wraz z nim rebelianci uwolnili 15 Kameruńczyków. W obozie pozostało 10 Środkowoafrykańczyków. – To był bardzo trudny moment dla mnie i dla nich – wyznał ks. Dziedzic. Zgodnie z planem przekazanie kapłana władzom Kamerunu nastąpiło w środę. Ks. Dziedzic został przewieziony do stolicy tego kraju Jaunde, a stamtąd do Brazaville – stolicy Kongo.

W trakcie lotu do Brazaville ks. Dziedzic spotkał uwolnionego Abdullaha Miskina, który przepraszał misjonarza za jego zatrzymanie. Kapłan zwrócił się do generała z prośbą o uwolnienie pozostałych zatrzymanych 10 osób. Doszło do tego dopiero dziś.

Ks. Dziedzic wyznał, że tuż po uprowadzeniu czuł niepokój. – Opuściłem mój kraj, rodzinę, przyjaciół. Przyjechałem do nich i pomagałem im przez pięć lat, a oni tak mi się odwdzięczyli. Taka była moja pierwsza reakcja. Powiedziałem to rebeliantom – opowiadał ks. Dziedzic. Z czasem, po modlitwie kapłan zaczął się zastanawiać, że może Pan Bóg chciał dla niego takiej drogi. – Może ta ofiara, cierpienie jest potrzebne dla Republiki Środkowoafrykańskiej, dla pokoju w tym kraju. Był taki dzień, kiedy powiedziałem: bądź wola Twoja i wtedy pokój wrócił do mojego serca – mówił ks. Dziedzic. Jak zapewnił, przebaczył też rebeliantom.

Uczestniczący w konferencji prasowej Marcin Wojciechowski, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych podkreślił, że uwolnienie ks. Dziedzica było możliwe dzięki pomocy wielu partnerów. – Była to bardzo skomplikowana operacja dyplomatyczna, w którą zaangażowanych było wiele państw i organizacji – podkreślił Wojciechowski. Jak poinformował, minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna w ostatni piątek podpisał list z podziękowaniem dla Wspólnoty św. Idziego, która wysłała negocjatora do Kamerunu i za udział w negocjacjach mających na celu uwolnienie ks. Dziedzica.

Marcin Wojciechowski przypomniał, że aktualne jest ostrzeżenie MSZ, by obywatele polscy opuścili Republikę Środkowoafrykańską, ze względu na sytuację w tym kraju. – Rozumiemy, czym jest powołanie misjonarza, natomiast z punktu widzenia urzędu musimy te same ostrzeżenia przekazywać wszystkim obywatelom – stwierdził Wojciechowski.

Ks. Dziedzic zapytany, czy chciałby wrócić na misję w Babou podkreślił, że chciałby najpierw odpocząć, spotkać się z rodziną, a następnie porozmawiać ze swoim biskupem – ordynariuszem tarnowskim Andrzejem Jeżem. Wtedy dopiero podejmie decyzje co do dalszej posługi w Republice Środkowoafrykańskiej.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter