Umiesz liczyć, licz na siebie
Skoro na kuratorium i MEN nie można liczyć, to na kogo liczyć? – Na siebie – mówi Andrzej Kasprowy (imię i nazwisko zmienione). Na wrześniowym zebraniu klasy pierwszej gimnazjum jego córki zbierano podpisy, które dziecko na religię, kto chce na Wychowanie do Życia w Rodzinie itp. – Ani słowa o edukacji seksualnej – wspomina pan Andrzej. – Dopiero na zebraniu Rady Rodziców, kiedy dostaliśmy do podpisania mnóstwo uchwał – wszystko w pośpiechu, bez czytania – zacząłem drążyć temat. Okazało się, że nikt nie ma do wglądu „Programu wychowawczego” i „Programu Profilaktycznego Gimnazjum”. Na moją prośbę odłożyliśmy czas głosowania nad nimi, aż się zapoznamy z ich treścią.Jednym z elementów „Programu Profilaktycznego Gimnazjum” był cykl zajęć „Bezpieczniejszy nastolatek”. Mieli je organizować psycholodzy i pedagodzy, więc Andrzej Kasprowy poprosił panią psycholog z poradni przy gimnazjum, która nadzoruje tę placówkę, o wgląd w scenariusz zajęć. – Była zaskoczona, bo nie znała tego programu! Po analizie dokumentu, dojrzała wiele zagrożeń – mówi ojciec uczennicy. Wspólnie poszliśmy do szkolnej pani psycholog. Po tej rozmowie oraz po nakreśleniu problemu dyrektorowi udało się wygrać bitwę w zakresie edukacji seksualnej w szkole. Jestem zdziwiony nie zwycięstwem, ale łatwością, z jaką pokonałem Goliata!
Zgodnie z uchwałą Rady Rodziców, tylko jeśli rodzice zgodzili się na „edukację seksualną” dziecko będzie uczęszczało na te zajęcia. – Nie ma możliwości, żeby wbrew mojej woli takie nauki dziecko pobierało – to art. 48 Konstytucji RP gwarantuje mi prawo wychowywania go zgodnie z moimi przekonaniami i szkoła powinna to uszanować. Inaczej musi się liczyć z konsekwencjami prawnymi.
Jak działać w obronie dziecka
- rozmawiać z dziećmi o seksualności tylko w kontekście miłości i piękna,
- podpisywać zgody na zajęcia dodatkowe tylko po dokładnym sprawdzeniu listy celów edukacyjnych i konspektu zajęć,
- wysłać do MEN wnioski w obronie obecnych programów,
- głosować na polityków, którzy popierają rodzinę i chronią życie,
- obserwować poczynania Sejmu i władz gminnych,
- zgłosić się do trójki klasowej,
- działając w grupie rodziców, odwiedzić nowo przybywających nauczycieli, wybadać ich opinie i nastawienie do tematów związanych z seksualnością,
- wpływać na treści uroczystości szkolnych, by podkreślane były w nich wartości tradycyjnej polskiej rodziny i patriotyzmu.
Za: Obywatelska Inicjatywa Rodzin
W rodzinie siła
Co więc mogą rodzice? – Przede wszystkim interesować się tym, co się dzieje w szkole. Do trójki klasowej dostać się bardzo łatwo, bo zwykle nie ma chętnych. Rada rodziców – złożona z przedstawicieli trójek klasowych – tworzy się jednak we wrześniu, a programy wychowawcze i profilaktyczne kilka miesięcy wcześniej. Wtedy należy złożyć w sekretariacie oświadczenie o braku zgody na uczestniczenie dziecka w zajęciach edukacji seksualnej – jedną kopię zostawiamy w sekretariacie, druga jest dla nas – ze stemplem szkoły. W kolejnym roku trzeba wpływać na tworzenie takiego programu – o prawie rodziców w tej kwestii mówi art. 54 ust. 2.1 a i b ustawy o systemie oświaty. Sugeruję, aby angażować się w sprawy szkoły i kandydować do rady rodziców. Jeśli jednak dzieje się źle – protestować, pisać podania, przekazywać informacje do prasy, kuratorium, MEN, organizacji broniących praw dziecka – radzi Andrzej Kasprowy.
|
Pamiętajmy, że zewnętrzna organizacja może podjąć w szkole działalność wyłącznie za zgodą rodziców – mówi o tym art. 56 ust 2. ustawy oświatowej. Wreszcie rady rodziców mogą porozumiewać się ze sobą, ustalając zasady i zakres współpracy – o czym mowa w art. 53 ust. 5 ustawy oświatowej. A jeśli z jakichś powodów rodzice nie są w radzie rodziców, to jej posiedzenia są otwarte – można przyjść i wpływać na działania szkoły. Jak widać, polskie przepisy dają rodzicom narzędzia, dzięki którym w starciu z „machiną państwową” nie są bez szans. Także przy pisaniu oświadczeń warto powoływać się na podstawę prawną – wówczas będzie ono miało charakter formalno-prawny, a więc wiążący, a nie życzeniowy. Formularze takich oświadczeń można znaleźć na stronie http://www.oir.com.pl.
– Są nas miliony. Nie dopuścimy do tego, aby marginalne mniejszości poważnie obciążone poglądami LGBTQ pognębiły moralnie i psychicznie nasze dzieci – apeluje Paweł Grzegorzewicz. W adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio” Jan Paweł II podkreślał, że głównym celem rodziny jest prokreacja, ale również ingerencja w politykę, jeśli wymaga tego ochrona rodziny i dzieci. Dlatego mieszajmy się do polityki. Nie mówmy: „polityka mnie nie interesuje”, bo dojdzie do tego, że to polityka nie będzie liczyła się ze mną. To mieszanie się trzeba zacząć od podstaw: od szkoły, gminy, kuratorium, MEN – niech nasz głos będzie tam słyszalny!
|