4 maja
sobota
Moniki, Floriana, Wladyslawa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie idę z duchem czasu

Ocena: 0
6822
Śpiewała od zawsze. Od dziecka wiedziała, że za pomocą piosenki potrafi wyrazić więcej niż inni poprzez tysiąc słow.

– Kiedy poszłam do szkoły, oświadczyłam wychowawczyni, że będę śpiewaczką w radiu – mówi Ewa Błoch. – Choć wygłosiłam oświadczenie pewnym głosem, było to trochę niewypowiedziane pytanie: czy to w ogóle możliwe? Ja, niewidoma dziewczynka, śpiewaczką?

A jednak. Czas pokazał, że dzięki uporowi i wytrwałości góry można przenosić. Kiedy Ewa rozpoczęła naukę w szkole muzycznej, prof. Skwara rozwiał jej wątpliwości. „Oczami się nie śpiewa – powiedział. – Zobacz, ja jestem łysy i żyję”. I tak się zaczęło.

– Były koncerty, śpiewanie na obozach, na pielgrzymkach – wspomina Ewa Błoch. – Aż wreszcie, tuż przed wybuchem stanu wojennego, wyszłam do publiczności z bardzo świadomym repertuarem. Wtedy postanowiłam, że będę śpiewać pieśni, które wyrażają moje najgłębsze przekonania, głównie religijne i patriotyczne.

Lata 80. minęły pod znakiem nocnych nagrań pod auspicjami ojców pijarów. Były koncerty w kościołach i domach kultury. Głos Ewy miał w sobie mistykę, która poruszała do głębi. Po roku 1989 okazało się, że media otworzyły swe podwoje dla twórców muzyki chrześcijańskiej. Tak rozpoczęła się przygoda z Polskim Radiem i telewizją publiczną. Wydawało się, że kiedy piosenki z płyty „A ja żyję” przez wiele miesięcy nie schodziły z listy przebojów, kariera Ewy ruszy z kopyta. Ale szybko okazało się, że pomimo zmian ustrojowych w mediach publicznych wciąż brakuje miejsca dla niepokornych. Współpraca z telewizją zakończyła się ostatecznie po nagraniu pilotażowego odcinka programu, jaki miała prowadzić z Anną Dymną. Decydenci uznali, że program nie nadaje się do emisji, ponieważ Ewa jest zbyt radykalna.

– Wyszło na jaw to, co od dawna sama podejrzewałam – mówi Ewa. – Nie pasuję do współczesnego świata. Nie idę z duchem czasu. Mam swój styl.

To wtedy Ewa podjęła decyzję, że ze swoją twórczością pozostanie w Kościele. Decyzję radykalną i według standardów światowych niemądrą. A jednak nie żałuje. Dziś mówi, że widzi najgłębszy sens twórczości, kiedy śpiewa psalm podczas Mszy Świętej. To jest pełnia.

Medialną karierę przerwały nie tylko problemy z telewizją. Życie Ewy Błoch wkroczyło w nowy, zaskakujący rozdział. – Jak każda kobieta marzyłam o rodzinie – wspomina. – Ale byłam przekonana, że w moim przypadku to niemożliwe. To, że w moim życiu pojawił się mąż i dzieci, było dla mnie podarunkiem od Pana Boga. Choć byliśmy związkiem niesakramentalnym – przyznaje. – Jednak bez względu na sytuację życiową zawsze byliśmy blisko Kościoła. Duża w tym zasługa naszego proboszcza ks. Kuflikowskiego, który znał naszą sytuację, a mimo wszystko potrafił włączyć naszą rodzinę we wspólnotę parafialną. „Ewa i Tomasz żyją Ewangelią” – mówił.

Narodziny każdego z trójki dzieci były wielką radością. Nawet wtedy, gdy okazało się, że najmłodsza Cecylka jest dzieckiem niepełnosprawnym i nigdy nie będzie chodzić. Niesprawna ruchowo i intelektualnie dziewczynka, wymagająca kosztownej rehabilitacji i całodobowej opieki, jest dla rodziny nie lada wyzwaniem.

– Da Bóg dzień, da i radę – odpowiada Ewa, kiedy ludzie pytają, jak ona, niewidoma i niezamożna, poradziła sobie z problemem przerastającym często zdrowych i bogatych. – Ja nie planowałam dzieci, Pan Bóg je za mnie zaplanował. Kiedy pojawia się problem nie do udźwignięcia, trzeba Jemu oddać ster.

O tym, że Opatrzność czuwa nad ich rodziną, przekonała się wielokrotnie. Jak choćby w chwilach, kiedy trudności finansowe wydawały się nie do rozwiązania. Często kiedy bezradnie rozkładała ręce zastanawiając się, z czego zapłaci rachunki, nagle pojawiał się listonosz z pieniędzmi z ZAiKS-u. Wiara pomogła rodzinie przetrwać niejedną burzę. Zwłaszcza ostatnią, kiedy umarł Tomek. Był to cios, z którego do dziś trudno się podnieść.

– Nie zawsze potrafimy od razu zrozumieć sens cierpienia. Nie zawsze łatwo jest wierzyć – przyznaje Ewa. – A jednak świadectwa świętych krzyczą, że Bóg jest. A skoro tak, to mogę tylko powtórzyć za św. Piotrem: Panie, do kogoż pójdziemy?

Każdy, kto chce wesprzeć rehabilitację córki Ewy Błoch, może to zrobić wpłacając pieniądze na konto Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą” z dopiskiem „Dziedzic Cecylia 1629”.


Iwona Świerżewska
Idziemy nr 1 (330), 1 stycznia 2012 r.
fot. Iwona Świerżewska/Idziemy
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 4 maja

Sobota, V Tydzień wielkanocny - wspomnienie św. Floriana, męczennika
Jezus powiedział do ucznia: «Oto Matka twoja».
I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 19, 25-27
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Fatimskiej 4-12 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter