29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Minerały życia

Ocena: 0
995

Jeśli ktoś mnie o wiarę pyta, odpowiadam, że jestem rzymskim katolikiem. Ale nie obnoszę się z tym, bo liczy się to, jak żyję. - mówi Sławomir Łosowski, muzyk, lider zespołu Kombi Łosowski, w rozmowie z Martą Dybińską

fot. Anna Powałowska

Co było dla Pana największym wyzwaniem minionego roku?

Był to dla mnie kolejny rok intensywnej pracy muzycznej, z promocją płyty „Minerał życia” na pierwszym planie. Różny jednak od poprzednich lat, bo w cieniu wojny u naszych granic, która okazała się wielkim wyzwaniem dla Polski.

 

Jak wspomina Pan wyjątkowy koncert podczas sylwestra?

Wspominam bardzo dobrze. Publiczność super zaśpiewała z nami „Słodkiego miłego życia”. To nasz wielki hit, elektryzujący kolejne pokolenie słuchaczy. Skomponowałem go równo 40 lat temu. Z okazji tego jubileuszu piosenkę gramy teraz w odświętnej aranżacji, z zastosowaniem moich nowych brzmień i sampli, ale zachowując jednocześnie te najbardziej charakterystyczne sprzed 40 lat. Nie mam z tym problemu, bo do dzisiaj gram na tych samych instrumentach, na których ją nagrywałem. Wkrótce umieścimy w internecie teledysk z nowym, koncertowym wykonaniem „Słodkiego miłego życia”, nagranym na jednym z naszych koncertów w 2022 r.

 

A jak „Łysy z Kombi” – jak sam Pan o sobie mówi – radzi sobie, kiedy pojawiają się gorsze dni?

Są dni, kiedy fizycznie jestem padnięty, ale radość w sercu mam cały czas. Zdarzają się oczywiście smutne lub trudne sytuacje, ale to normalne i wiem, że po prostu muszę to zaliczyć. Generalnie więcej jest dobrego. A jak już mam trudności, to nie uciekam od nich, tylko staram się jak najszybciej je rozwiązać lub przez nie przejść. Pomaga mi świadomość, że nie wszystko ode mnie zależy.

 

Nie ukrywa Pan swojej wiary. Nie wstydzi się Pan o tym mówić tak otwarcie?

Dlaczego miałbym się wstydzić? Jeśli ktoś mnie o wiarę pyta, to odpowiadam, że jestem rzymskim katolikiem. Ale nie obnoszę się z tym, bo liczy się tylko to, jak żyję, a nie to, co deklaruję.

 

Choroba pierwszej żony i jej śmierć pokazały Panu, co się w życiu liczy?

Wiedziałem już wcześniej, co się w życiu liczy, bo gdybym tego nie wiedział, to byłoby mi trudno sprostać tamtej sytuacji. A ponieważ wiedziałem, starałem się robić to, co należy, i to mnie wzmocniło.

 

W tamtym czasie miał Pan żal do Pana Boga?

Nie miałem, ufam Mu. Nasze życie biologiczne jest określone w czasie. Rodzimy się, żyjemy i umieramy. Nasz organizm psuje się w różny sposób i w różnym czasie. Jednemu szybciej, drugiemu wolniej. Żona długo chorowała, a jej choroba należała do takich, którym nie można zapobiec. Wszak są choroby trochę na własne życzenie, gdy faszerujemy się cukrem, wódą i innymi „dopalaczami” lub – z przeproszeniem za słowo – żremy bez umiaru.

 

Zrezygnował Pan ze słodyczy?

Nie, ale unikam fabrycznych. Od czasu do czasu żona upiecze szarlotkę, drożdżówkę lub inne słodkości. Robi je pyszne i świetnie gotuje. Mówię żonie: Pokochałem Cię za Twoje orzechowe ciasteczka. Robi takie pyszne, że szok. Gdybyśmy założyli ciasteczkowo-orzechowy biznes, to byśmy zarobili fortunę.

 

A gdyby nie potrafiła gotować?

To ja bym gotował. Poprzednia żona nie za bardzo przepadała za gotowaniem i też ją kochałem.

 

Po czym poznać, że to miłość?

Mało odkrywczo powiem, że wtedy, gdy chce się dla kogoś żyć i być, kocha się go w całości, bez zamiaru poprawiania na „ideał” według własnych wyobrażeń.

 

Kiedy zaiskrzyło między Panem a obecną żoną?

Gdy poczęstowała mnie orzechowymi ciasteczkami (śmiech).

 

Pewnie też nieraz zawiódł się Pan na ludziach. Nie odebrało to wiary w drugiego człowieka?

Nigdy się nie zawiodłem na ludziach aż tak, aby, kolokwialnie mówiąc, kogoś skreślić. Każdy ma w sobie dobro, ale też łatwo może ulec złu. Jak dotąd nie spotkały mnie aż tak negatywne zachowania innych, abym stracił wiarę w dobro. Można oczywiście ponarzekać sobie na ludzi, nawet całe narody czy świat, ale trzeba mieć świadomość, że każdy z nas współtworzy ten świat, jest jednym z ludzi i czy chce czy nie, to drugi człowiek jest jego bratem.

 

W życiu zawodowym też było różnie, ale są rzeczy ważne i ważniejsze…

W muzyce, bo to jest moje główne zajęcie, miałem trudne momenty, kiedy nie mogłem muzyki uprawiać na sto procent, gdy życiowe sprawy były ważniejsze. Wtedy mówiłem: teraz to jest moje zadanie. Później wróciłem do muzyki i obecnie jestem w bardzo twórczym i dynamicznym okresie działania. Nasze koncerty i nowa muzyka są świetnie przyjmowane, słucha nas wielopokoleniowa publiczność.

 

Praca w domu chyba trochę rozleniwia. Nie kusi Pana czasem, żeby odwołać próbę?

Od założenia zespołu 54 lata temu pracuję i robię próby, gdy są potrzebne, u siebie w domu. W domu najefektywniej pracuję i mam zorganizowany czas życia; a prób, nagrań lub spotkań nie mogę odwołać, bo współpracownicy przyjeżdżają z różnych stron Polski, nie mieszkają jeszcze u mnie (śmiech).

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter