19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Mama, tata i adopcja

Ocena: 0
6839
Prawie trzy tysiące dzieci wyrwanych z sieroctwa i ponad dwa tysiące szczęśliwych rodziców – to owoce działalności Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie, który właśnie obchodzi dwudziestolecie.
Rodzina Jaroszów

– Z mojego wieloletniego doświadczenia wynika, że najczęstszym powodem oddawania dziecka do adopcji jest samotność – podkreśla Zofia Dłutek, wieloletnia dyrektor Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego działającego na warszawskiej Pradze. – Takim właśnie samotnym, przerażonym kobietom chcemy udzielać wsparcia. Jednak zawsze na pierwszym miejscu są dzieci. Jeśli mimo oferowanej pomocy nie mogą zostać w rodzinie naturalnej, to szukamy dla nich najlepszego domu. Nasze dzieci mają swoją historię, swoje trudne przejścia w domach rodziców biologicznych, noszą w sobie ból odrzucenia. Dlatego chcemy mieć pewność, że znajdziemy dla nich najlepszy dom.

Zadanie nie jest łatwe. Bo ośrodek to także rodzice adopcyjni. Borykając się z problemem własnej niepłodności, są pełni lęku przed nieznanym – i zarazem pełni nadziei, że będą mogli stworzyć dziecku kochający dom. Oni także potrzebują wsparcia. Służą temu rozmowy z psychologiem i procedura kwalifikacyjna, która choć wydaje się długa i żmudna, pozwala przygotować się do nowej roli. Rodzicami adopcyjnymi mogą zostać tylko osoby zdrowe, niekarane, mogące zapewnić dziecku godziwe warunki materialne i mające co najmniej pięcioletni staż małżeński. Po zgłoszeniu się pary i wstępnej rozmowie przychodzi czas na badania psychologiczne i wywiad środowiskowy. Jeśli para spełnia warunki, zostaje zakwalifikowana na dziewięciomiesięczne szkolenie pozwalające poznać temat adopcji od podszewki. Po jego odbyciu pozostaje przejść przez drugie sito kwalifikacji i… czekać na dziecko. Tylko i aż.

Zadanie nie jest łatwe. Bo ośrodek to także rodzice adopcyjni. Borykając się z problemem własnej niepłodności, są pełni lęku przed nieznanym – i zarazem pełni nadziei, że będą mogli stworzyć dziecku kochający dom. Oni także potrzebują wsparcia. Służą temu rozmowy z psychologiem i procedura kwalifikacyjna, która choć wydaje się długa i żmudna, pozwala przygotować się do nowej roli. Rodzicami adopcyjnymi mogą zostać tylko osoby zdrowe, niekarane, mogące zapewnić dziecku godziwe warunki materialne i mające co najmniej pięcioletni staż małżeński. Po zgłoszeniu się pary i wstępnej rozmowie przychodzi czas na badania psychologiczne i wywiad środowiskowy. Jeśli para spełnia warunki, zostaje zakwalifikowana na dziewięciomiesięczne szkolenie pozwalające poznać temat adopcji od podszewki. Po jego odbyciu pozostaje przejść przez drugie sito kwalifikacji i… czekać na dziecko. Tylko i aż.

Początki

Zaczęło się od ogromnej potrzeby ratowania dzieci oraz matek, które zalazły się w trudnej sytuacji. Potrzebę tę jako pierwsza zauważyła Maria Bramska, lekarz medycyny i oddana wolontariuszka Ruchu Obrony Życia im. Ks. Jerzego Popiełuszki na warszawskim Żoliborzu.

– Rok 1993 to był czas powstawania ośrodków adopcyjnych w środowiskach związanych z Kościołem. Podobne placówki otwierano w Łodzi i we Wrocławiu – wspomina Zofia Dłutek. – Maria Bramska wraz z grupą osób, którym ten problem leżał na sercu, przedstawiła plan powstania ośrodka w archidiecezji warszawskiej. Ale odzewu nie było. Dopiero po utworzeniu diecezji warszawsko-praskiej ówczesny biskup Kazimierz Romaniuk dał zielone światło.

Wraz z aprobatą i błogosławieństwem przyszła konkretna pomoc. Składając 1 czerwca 1994 r. podpis pod dekretem powołującym Marię Bramską na dyrektora Ośrodka, bp Romaniuk udostępnił nieodpłatnie dwa pokoiki w odzyskiwanym z rąk Kuratorium Oświaty budynku przy ul. Grochowskiej. Nieliczni początkowo pracownicy Ośrodka wykonywali pracę pionierską. Były spotkania z pracownikami innych placówek, wymiana doświadczeń. Szybko zauważono, że ubiegających się o adopcję rodziców trzeba do życia z dzieckiem jakoś przygotować. Tak powstały programy „Służyć najmniejszym” i „Dobrze, że jesteś”, z których po kilku latach wyłonił się oficjalny program szkoleniowy zaaprobowany w 2002 r. przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Dziś, w trakcie trwającego dziewięć miesięcy szkolenia kandydaci na rodziców omawiają na spotkaniach takie zagadnienia, jak: jawność adopcji i najczęstsze problemy wychowawcze spotykane u dzieci z placówek opiekuńczych, jak zaburzenia więzi, choroba sieroca, czy problemy zdrowotne.

– Nasze dzieci to ludzie wyrwani z sieroctwa – podkreśla dyrektor ośrodka. – Dzieci wychowanków domów dziecka najczęściej też tam dorastają. Dlatego adopcja to dla dziecka porzuconego jedyna szansa na normalne, szczęśliwe życie. Rodziny adopcyjne nie są idealne, ale ich wychowankowie mają szansę zobaczyć, kim w rodzinie jest mama a kim tata, co to znaczy kochać drugą osobę odpowiedzialnie. I kiedy sami będą zakładać rodziny, będą mogli powiedzieć: nie będę taka surowa dla mojego dziecka jak moja mama, albo: będę częściej grał z synem w piłkę niż mój tata ze mną, a to przeniosę do mojej nowej rodziny. Będą wiedziały, jak się robi kluski, jak się pierze w pralce. Jeśli ktoś wychowywał się w placówce, nie wie nawet tego. Będą umiały tworzyć więzi międzyludzkie.

Dziecko obietnicy

Kiedy Katarzyna i Tomasz Jaroszowie planowali założenie rodziny, za oczywiste i naturalne uważali dzieci, które pojawią się w pewnym momencie wspólnego życia.

– Na kursie przedmałżeńskim padło pytanie: co by było, gdyby okazało się nie możemy mieć dzieci? Wtedy tak lekko odpowiedzieliśmy, że adoptujemy. Ale kiedy mijały kolejne miesiące i lata starań o dziecko, ta odpowiedź już nie była taka oczywista – mówi Tomasz, dziś dumny tata czteroletniego Michałka.

– Lata starań o dziecko były bardzo trudne, pełne nadziei, bólu, żalu i oczekiwania. Z niepłodnością nie można pogodzić się od razu. Do adopcji dojrzewaliśmy sześć lat, podczas których intensywnie się leczyliśmy i… modliliśmy – wspomina Katarzyna Jarosz. – Przełom nastąpił „przypadkiem”, podczas krótkiej wizyty w sanktuarium w miejscowości Święta Anna. Termin był zupełnie przypadkowy, ale kiedy się tam znaleźliśmy, okazało się, że wszystkie czytania są o niepłodności. W jednym z nich była mowa o obietnicy, jaką Bóg złożył Abrahamowi i uznaliśmy, że w ten sposób Bóg mówi nam, że będziemy mieli dziecko.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter