Zwrócono mi uwagę, że skoro tyle piszę o wakacjach całej rodziny, to powinnam też popatrzeć na drugą stronę medalu. I nie zamykać oczu na rzeczywistość. W dodatku przykład pojawił się natychmiast, choć z oczywistych względów dokładnie go nie opiszę.
To miał być ich pierwszy letni obóz, więc chłopcy cieszyli się bardzo. A może jeszcze bardziej ich mamy: dzieci znają się od małego, bawią się wspólnie na różnych spotkaniach w rodzinnym i przyjacielskim kręgu, spędzają ze sobą sobotnie poranki w dziecięcej grupie katolickiego stowarzyszenia. A tu nagle wiadomość, że Józio nie jedzie.
Bo musi ze swoim tatą jechać na żagle. Musi. Tata już z nimi nie mieszka, ale ma prawo do wakacji ze swoim synkiem. I ma czas tylko teraz, kiedy jest wyjazd na obóz. Tata nie będzie się zastanawiał, jak to zrobić, żeby i na obóz Józio pojechał, i z nim na żagle.
– Biedny Józio – powiedział jego najlepszy kolega, który teraz nie ma z kim jechać na obóz. I który nie rozumie tej sytuacji, a musi ją przyjąć do wiadomości. Cóż dopiero sam Józio, którego nikt o zdanie nie pyta.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 28 (717), 14 lipca 2019 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 28 lipca 2019 r.