26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Ile jeszcze takich piątków?

Ocena: 0
1642

Paryż, 13 listopada – Bamako, 20 listopada. Co łączy te dwa odległe od siebie ataki? Nie dowiemy się tego ani z prasy zachodniej, ani z socjalliberalnych gazet w Polsce.

Seria kolejnych napaści w imię Allaha traktowana jest jako odrębne, niezależne od siebie „incydenty”, które nie mają ani jednego nawiązania do słowa na i. Tymczasem zarówno 13 listopada, jak i 20 listopada przypadały w piątek. Piąty dzień tygodnia, czyli dzień modlitw w meczetach, to ważny czas dla muzułmanów. Tego dnia ich prorok Mahomet zalecał rytualną kąpiel, uczestnictwo w modlitwie w meczecie, wysłuchanie kazania imama. Niestety, radykałowie uważają, że owa cotygodniowa modlitwa muzułmanów jest jednocześnie świetną okazją do okazania współwyznawcom (bo przecież nie Bogu) swej gorliwości religijnej. Dlatego rytualne obmycie się wodą zastępują oni krwawą łaźnią „niewiernych”. Przelanie tej krwi oczyszcza z grzechów, jest skuteczniejsze od wodnej kąpieli, modlitwy zbiorowej i kazania imama razem wziętych. Uczestnictwo w dżihadzie oczyszcza najlepiej i prowadzi wprost do nieba. Raj muzułmański zagwarantowany jest każdemu wojownikowi, który zginie „śmiercią męczeńską”, np. wysadzając się w powietrze razem z niewiernymi. Lub bez nich.

W swój zbrodniczy proceder cyniczni ideolodzy zła są w stanie wplątać nawet dzieci. W Syrii, Iraku, Afganistanie chłopcy szkoleni są na maszyny do zabijania od najmłodszych lat, a w Nigerii dziewczynki wysyła się na targi czy przystanki autobusowe, aby wysadzały się w powietrze. Wielu chrześcijan poznało siłę tego piątkowego „oczyszczania”. Na przykład czternastoletni Numan Masih z Lahore w Pakistanie, który w kwietniu został zabity przez dwóch muzułmanów. Chłopak został zatrzymany na ulicy przez młodych wyznawców Allaha, którzy opuścili właśnie meczet po piątkowych modlitwach. Bardzo zdenerwowało ich to, że chłopiec jest chrześcijaninem, i podpalili go. Po kilku dniach Masih zmarł w szpitalu, miał poparzone 55 proc. ciała. Nieznani sprawcy nieznanej sprawy pozostają wciąż na wolności.

Oprócz piątków trudnym dniem w świecie prześladowań jest pierwszy dzień tygodnia. W niedzielę do kościołów, do modlących się wiernych przychodzą źli ludzie, którzy wpadają w furię na samą myśl, że można się modlić do Jezusa. I może to być dla człowieka Zachodu nie do pomyślenia, ale dziś, w XXI wieku, każdy chrześcijanin w ponad pięćdziesięciu krajach świata musi się liczyć z atakami podczas Mszy Świętych. Czasem warto poczynić taką refleksję, gdy nudzi nam się w kościele. Nie ograniczamy tych napaści wyłącznie do muzułmańskich agresorów. W ubiegłym miesiącu w indyjskiej wiosce Balanagar (w stanie Telangana, który rzadko pojawia się na liście hańby prześladowań chrześcijan) motłoch złożony z sześćdziesięciu fanatyków religijnych zaatakował czterdziestu chrześcijan zgromadzonych na modlitwie. Podczas katowania wyznawców Jezusa przez radykalnych hinduistów 24-letnia ciężarna chrześcijanka została dotkliwie pobita i straciła swoje dziecko. Pomimo świadków odwagi tej młodej matki, która zdecydowała się wskazać zbrodniarzy policji, siedmiu podejrzanych zostało wypuszczonych na wolność. Każda taka decyzja urzędników, których zadaniem jest wszak stać na straży bezpieczeństwa wszystkich obywateli kraju, ośmiela przestępców. Czują się bezkarni i szykują kolejne antychrześcijańskie akcje.

Problem z terroryzmem polega jednak na tym, że nie przebiera on w środkach. Uderza i zabija niezależnie od dnia, pory roku, godziny i okazji. Nie ma także jednego imienia „religijnego”. W atakach islamistów giną również muzułmanie. Nie mówimy tu o przypadkowych ofiarach. Nie mówimy też o tzw. świeckich muzułmanach (wśród ofiar w sali koncertowej Bataclan byli i Tunezyjczycy, i Egipcjanie). Mamy na myśli pobożnych ludzi, którzy idą do meczetu na modlitwę chwalić swego Boga i giną wysadzani w powietrze. W Kuwejcie, Jemenie, Nigerii, Syrii, Iraku, Afganistanie islamscy terroryści nie wahają się zabijać swoich współwyznawców. Dla terrorystów są oni jednak tak samo niewierni, jak „niewierni”. Są gorsi od prawdziwych muzułmanów, czyli od nich, bo nie wykazują się taką samą pobożnością i gorliwością.

Święty Paweł w hymnie o miłości napisanym dla Koryntian stwierdza: „I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 3). To sedno problemu. Męczennik chrześcijański oddający swoje życie nie tylko za przyjaciół, lecz także za obcych, a nawet wrogów, na pewno czyni to bezinteresownie, z miłości do Boga i ludzi na wzór swojego Mistrza. Natomiast komu islamscy mordercy ofiarowują życie niewinnych ludzi? A dla kogo dokonują nienawistnego aktu samospalenia, to już chyba każdy z nas doskonale wie.

Tomasz Korczyński
fot. Open Doors

Idziemy nr 49 (532), 6 grudnia 2015 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter