24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dzieci jak jeże

Ocena: 0
3373

Czasem Panu Bogu „pomylą się” adresy i dzieci trafiają nie do tej rodziny. Wtedy rozwiązaniem jest adopcja

fot. Monika Odrobińska/Idziemy

– Gdyby rodzicom biologicznym przyszło zmierzyć się z procedurami, przez które przechodzą przyszli rodzice adopcyjni, połowie odechciałoby się dzieci – mówi Ewa Czarnocka, mama trojga adoptowanych dzieci.

Para składa w ośrodku adopcyjnym m.in. życiorys, zaświadczenie o stałych dochodach, zaświadczenie o ogólnym stanie zdrowia, w tym psychicznego, opinie z miejsc pracy i poświadczenie niekaralności. Potem przyszłych rodziców czeka co najmniej 35-godzinne szkolenie. Po nim komisja kwalifikacyjna ośrodka adopcyjnego może wydać ostateczną decyzję, czy danym rodzicom można powierzyć dziecko. Wtedy czekają oni na pierwsze z nim spotkanie. Przed sądem trwa w tym czasie rozprawa o zmianę miejsca zameldowania dziecka. Jeśli sąd wyrazi zgodę, dzieci trafiają do „nowego domu” – jak go odtąd nazywają. Rodziców czeka już ostatnia rozprawa przed sądem: o przysposobienie.

Wszystko to ma uchronić dzieci adopcyjne przed kolejnym odrzuceniem przez osoby niedojrzałe do ich przyjęcia.

 

Miesiąc miodowy

Istotne znaczenie dla adopcji ma motywacja – czy decyzja jest świadoma, czy dopuszcza przyszłe trudności, czy na adopcji zależało obojgu małżonkom, czy może ma ona scalić rozpadający się związek. – Niektórym się wydaje, że skrzywdzeni bezdzietni rodzice plus naznaczony doświadczeniem „dziecka niczyjego” maluch równa się szczęście – mówi Jolanta Kałużna, założycielka i szefowa Ośrodka Preadopcyjnego Tuli Luli w Łodzi.

– Rodzice chcą zdrowego bobasa, a one wszystkie są chore na duszy – dodaje Jolanta Kałużna. – Nieufne, nawet agresywne. Zwłaszcza to, które doznało przemocy. Więź rodzi się powoli i z wysiłkiem.

– Rodzice czasem nie dają sobie rady, myślą, że wyleczą dzieci samą miłością – Jolanta Kałużna rozwiewa ułudy. – Powinni być przygotowani na problemy, ale i mieć wsparcie. Tymczasem pediatrzy często bagatelizują sprawę, mówiąc, że „dziecko z tego wyrośnie”. Dzieci są prowadzone przez terapeutów bez specjalizacji w traumach porzucenia, zaburzeniach przywiązania. Z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie słyszę czasem zarzuty, że straszę rodziców, uprzedzając ich o możliwych chorobach dzieci adopcyjnych. „Potem nikt takich chorych nie chce” – mówią. A ja jestem zdania, że rodzice powinni o dzieciach wiedzieć maksymalnie dużo.

– Rzeczywiście, po „miesiącu miodowym” wychodzi prawdziwe „ja” dziecka – mówi Ewa Czarnocka. – Rodzice muszą być gotowi się z nim zmierzyć. Jeśli małżonkowie wspierają się, jest łatwiej. Szczególnie na początku szuka się odpowiedzi, czy dziecko zachowuje się tak, a nie inaczej, bo prowokuje, sprawdza, czy rzeczywiście jest kochane mimo wszystko.

 

Opowiedz, jak mnie szukaliście

Ewa i Wojciech Czarnoccy już podczas przygotowań do małżeństwa byli uświadamiani co do dzieci adopcyjnych. – Od początku wiedzieliśmy, że chcemy dzieci. Na początku małżeństwa choroba moich rodziców odwracała naszą uwagę od tego, że dziecko się nie pojawia – mówi Ewa. – Dopiero po śmierci rodziców zaczęliśmy się badać. Nie było medycznych przyczyn. Nie wiem, dlaczego wróciliśmy do notatek z przygotowań do małżeństwa, a w nich do zapisków o adopcji. Do decyzji dojrzewaliśmy dwa lata. Dopiero gdy obojgu nam nie szło w pracy, odczuliśmy to jako znak, że nadszedł czas.

Ewa zadzwoniła do trzech ośrodków, ale dopiero w krakowskim poczuła się jak długo oczekiwany gość. Od momentu złożenia dokumentów do ostatecznej rozprawy sądowej minęło 27 miesięcy. – Tyle trwają trzy ciąże. A adoptowaliśmy trójkę rodzeństwa, więc wszystko grało – uśmiecha się Ewa. – Dzieci miały wtedy siedem, cztery i trzy lata. Kiedy je zobaczyliśmy, było to jak rażenie piorunem. Wyszliśmy z ośrodka oszołomieni. Wiedzieliśmy, że to nasze dzieci. Najstarsza córka nawet fizycznie i zachowaniem przypomina Wojtka. To częste w rodzinach adopcyjnych.

Ulubiona bajka ich dzieci opowiada, jak to Pan Bóg czasem myli adresy i dzieci trafiają do rodziny, która nie może się nimi opiekować. – Wtedy inna rodzina czuje, że musi je odnaleźć – mówi Ewa Czarnocka. – Nasze dzieci często pytają, jak i gdzie ich szukaliśmy. Żałują, że nie mogły być u mnie w brzuchu. W brzuchu nie byli, ale w sercu zawsze – tłumaczę.

 

Ciągle się przytulały

Na początku był szok: nagle trójka dzieci na różnym etapie rozwojowym. – Zniechęcano nas, pytano, czy sprostamy takiemu wyzwaniu – wspomina Ewa. – Mimo doskonałego przygotowania nie ominęły nas problemy.

Początkowo dzieci ciągle się do nich przytulały. Potem zaczęły się z nimi utożsamiać, ale jednocześnie badały granice. Najstarsza córka, Natalia, w szkole była znana jako wiecznie uśmiechnięta. Uśmiechała się na pokaz, by ją akceptowano. Z czasem nauczyła się złościć i buntować. I to było potrzebne dla jej rozwoju.

– Problemy mają prawo się pojawić – wyjaśnia Jolanta Kałużna. – I prawdopodobnie powrócą w różnych okresach rozwojowych. Tak samo jak u dziecka wychowywanego w rodzinie biologicznej.

– Niektórzy mówią: dziecko adopcyjne to ryzyko, nie wiadomo, co z niego wyrośnie – mówi Ewa. – A wyrośnie, kogo wychowamy. Dziecka, które sama bym urodziła, też bym wcześniej nie znała. Nasze najmłodsze dzieci, kiedy je dostaliśmy, nie mówiły. Po roku u nas mówiły, śpiewały. Podobnie było ze wzrostem skokowym – nagle trzeba było wymienić całą szafę. Bo w trudnych warunkach organizm wycofuje funkcje rozwojowe na korzyść przetrwania. Gdy tylko dzieci poczuły się bezpiecznie, ich rozwój „wystrzelił”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter