Stolica rzeczywiście jest brudnym miastem i czas najwyższy z tym skończyć
Żeby było jasne: tytuł zapowiada tylko to, co zapowiada – żadnych aluzji nie będzie, choć bez żadnego kłopotu można pisać o warszawskich brudach w samych tylko przenośniach. Bo ich rzeczywiście nie brakuje, o czym świadczą choćby liczne niezałatwione sprawy kamienic i związane z tym sprawy lokatorów, oszustów i oszukanych, nieprawych właścicieli, cwaniaków, naciągaczy – i urzędników wyższej kategorii, którym nikt już do końca nie wierzy.
Ale stolica rzeczywiście jest brudnym miastem i czas najwyższy z tym skończyć. O tym temacie myśleliśmy w redakcji już na początku wakacji, zanotowałam nawet 2 lipca tytuł „wyszorujmy Warszawę”. Sezon turystyczny był już rozkręcony, słychać było zagranicznych turystów, liczne wycieczki dzieci i młodzieży. Naprawdę wstyd – mówiliśmy – że wszyscy oni widzą zasmarowane zastarzałym brudem chodniki, schody – zwłaszcza do metra – czy brudne szyby. Nie mówiąc o powyrywanych płytach chodnikowych, dziurach w jezdniach, krzywych krawężnikach. Do tego piękne przystanki z elektroniką – rozkład z dokładnością do pół minuty – i smród jak w toalecie.
Tematu nie podjęłam, w szybkim tempie nadchodził sierpień. Czy na rocznicę Powstania Warszawskiego nie można by odczyścić miasta? Pokazać – sobie samym – że choćby od wielkiego święta należą się nam czyste ulice i poręcze, które nie lepią się do rąk. Że dziesiątki uroczych ulicznych kawiarenek nie muszą stać na obrzydliwych trotuarach, które nigdy nie widziały szczotki z płynem do szorowania.
Za chwilę nadejdzie koniec wakacji, do miasta wrócą tłumy dzieci i młodzieży ze świeżym powietrzem w płucach. To kolejna okazja, żeby posprzątać: wymyć, wyszorować, wyprostować, naprawić. Nie tylko w szkole, ale i przed nią.
Oczywiście, są samochody i maszyny sprzątające, mechaniczne szczotki czy inne urządzenia tego typu. Rzecz w tym, że najwyżej rozmazują one brud odrobiną wody. Nie widziałam, żeby schody do metra – a mieszkam w bliskim sąsiedztwie bardzo uczęszczanego wejścia – były kiedykolwiek wyszorowane, choć produktów chemicznych nie brakuje. Nie widziałam, żeby dozorca szorował chodniki, choć owszem, w upały polewa je wodą. A może firmy sprzątające po prostu „oszczędzają”, cokolwiek miałoby to oznaczać. A może nie ma takiego zwyczaju: bo spadnie deszcz, zmyje, co trzeba, i wystarczy. Ale żadna burza nie wyczyści tego, do czego potrzebne jest regularne sprzątanie – i nie jest to żadna aluzja.
Pięknie zaaranżowane ulice, jak Świętokrzyska czy Nowy Świat z Krakowskim Przedmieściem – a już do remontu idzie Miodowa – za chwilę stracą swój blask, bo będą po prostu brudne. Niemalże paryska Hala Koszyki przerobiona teraz na zespół knajpek i restauracyjek – włoska, hiszpańska, tyrolska – przyciąga dziesiątki ludzi spragnionych innego świata. Ale wokół jest tak samo.
A może naprawdę nikomu to nie przeszkadza? No cóż, ja też napisałam dopiero teraz, kiedy w środku wielkiego miasta zaplątałam się w kawał drutu i runęłam jak długa.