Na wieczną wartę 27 stycznia br. odszedł prof. dr hab. Wojciech Narębski – jeden z ostatnich żołnierzy II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa, zdobywców Monte Cassino.
fot. xhzW pamięci pokoleń prof. Narębski pozostanie jako „Mały Wojtek”. Ten przydomek nadał mu mjr Antoni Chełkowski, dowódca II Kompanii Transportowej w Armii Andersa. „Dużym Wojtkiem” był w kompanii niedźwiedź brunatny, który towarzyszył polskim żołnierzom, począwszy od Persji, przez cały szlak bojowy, aż po kampanię włoską i relokację do Wielkiej Brytanii.
APEL DO MŁODYCH
Prof. Narębskiego miałem szczęście poznać osobiście w maju 2019 r. podczas obchodów 75. rocznicy bitwy o Monte Cassino. Przybył tam wraz z innymi kombatantami dzięki trosce min. Jana Józefa Kasprzyka, pod opieką por. Anny Kaczmarczyk. W obecności prezydenta Polski Andrzeja Dudy oraz prezydenta Włoch Sergio Mattarellego skierował wówczas do młodego pokolenia przejmujący apel w imieniu swoim, poległych, zmarłych i ostatnich żyjących kolegów, których dni dobiegają kresu. Mówił: „Dlatego zwracamy się do młodych, powtarzając za «Ref-Renem» [Feliksem Konarskim, autorem tekstu pieśni „Czerwone maki” – przyp. red.]: «Musicie!»… Musicie zachować w pamięci dla przyszłych pokoleń prawdę o bitwie o Monte Cassino, prawdę o naszym poświęceniu, o konaniu naszych kolegów, o desperacji, z jaką pokonywaliśmy terenowe przeszkody w morderczym ogniu nieprzyjaciela. To wszystko tkwi głęboko w naszych sercach, ale chcemy mieć pewność, że gdy ostatni z nas opuści ziemski padół, pozostaną następcy, którzy będą o tym pamiętać, nawiedzą groby naszych kolegów i złożą im hołd”.
Życiorys prof. Narębskiego to gotowy scenariusz na nie byle jaki film – w sam raz dla Mela Gibsona. Urodził się 14 kwietnia 1925 r. we Włocławku. Gdy miał niespełna trzy lata, rodzice wraz z nim przeprowadzili się do Wilna, gdzie ojciec objął urząd architekta miasta i wykładowcy architektury wnętrz. Po niemiecko-sowieckiej agresji na Polskę młody Wojciech nie przestał angażować się w działalność patriotyczną. Związał się z konspiracyjną organizacją Związek Wolnych Polaków. Wiosną 1941 r. został za to aresztowany przez NKWD i wywieziony w głąb ZSRS.
Kiedy na mocy porozumienia gen. Władysława Sikorskiego z Iwanem Majskim powstawała armia polska w ZSRS, zaciągnął się do niej także szesnastoletni wówczas Wojciech Narębski. Wraz z gen. Władysławem Andersem opuścił Sowiety, by przez Persję, Syrię, Liban i Ziemię Świętą dotrzeć do północnej Afryki, a stamtąd do Włoch. W czasie tej wędrówki żołnierze polscy przygarnęli małego niedźwiadka. – Był wtedy wielkości psa. Bardzo lubił się z nami bawić. Karmiliśmy go mlekiem z butelki – wspominał po latach prof. Narębski. Niedźwiadek rósł, żołnierze w ramach zabawy stawali z nim do zapasów, w których zwykle to on wygrywał, nie robiąc nikomu krzywdy. Został nawet przyjęty do stanu kompanii, gdzie dosłużył się stopnia kaprala.
ŚWIADEK HISTORII
W tym czasie „Mały Wojtek” nie tylko przechodził szkolenie wojskowe, ale także uzupełniał wykształcenie. Ukończył Gimnazjum i Liceum przy II Korpusie Polskim, zdając w 1943 r. tzw. małą maturę (właściwą maturę zdał już po wojnie). W ramach szkolenia wojskowego zdobył uprawnienia kierowcy i służył w 22. kompanii zaopatrywania artylerii. – „Duży Wojtek” pomagał nam w przenoszeniu skrzyń z amunicją. Był bardzo silny, więc szło mu to bez problemu. Najbardziej jednak lubił jeździć samochodem na miejscu obok kierowcy – opowiadał prof. Narębski. Obydwaj uczestniczyli w bitwie o Monte Cassino i w dalszych etapach kampanii włoskiej.
Po wojnie „Duży Wojtek” został w zoo w Edynburgu, „Mały Wojtek” zaś w 1947 r. wrócił do Polski. Wraz z rodzicami zamieszkał w Toruniu. Ukończył studia na Wydziale Chemii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Doktorat z geochemii obronił na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, a habilitację zrobił na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był jednym z najwybitniejszych specjalistów w zakresie chemicznego badania próbek geologicznych, autorem nowatorskich metod badawczych. Uczestniczył w pierwszej po wojnie polskiej wyprawie na Spitsbergen w roku 1959. Równolegle działał w stowarzyszeniach kombatanckich, dbał o pamięć o II Korpusie Polskim i o jego najsławniejszej bitwie. W 2016 r. został laureatem nagrody honorowej „Świadek Historii”, przyznawanej przez IPN. W 2018 r. otrzymał awans do stopnia podpułkownika.
Mimo sędziwego wieku i trudnych doświadczeń życiowych prof. Wojciech Narębski był człowiekiem o niezwykłej pogodzie ducha. Chociaż mocno już schorowany, to zawsze uśmiechnięty, z dziecięcą prostotą przyciągał do siebie tłumy młodzieży, na której mu szczególnie zależało i z którą chętnie dzielił się swoimi przeżyciami. Zapytałem go wtedy u stóp Monte Cassino, skąd u niego ten pokój. Odpowiedział mi wówczas: „Jak się przeżyło to, co tutaj przeżyłem, nie mając jeszcze dwudziestu lat, jak widziało się śmierć najbliższych kolegów i wielokrotnie samemu żegnało się z życiem, to teraz z innej perspektywy patrzy się na codzienne problemy”. Cieszył się każdym dniem jako darowanym mu na nowo przez Boga. Tak przeżył prawie 98 lat. Niemało. Ale będzie go brakować.