28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Błyskawiczna decyzja - wieczne konsekwencje

Ocena: 0
5582
– Tabletka „dzień po” to nie witamina. To środek, o którego skutkach ubocznych są całe strony w poradnikach – ostrzega prof. Bogdan Chazan
Z prof. Bogdanem Chazanem rozmawia Wincenty Pipka


Czy wprowadzenie do sprzedaży bez recepty tak zwanych tabletek „dzień po” rzeczywiście miałoby prowadzić do zmniejszenia ryzyka aborcji?


Nie wiem, czy ta decyzja, by tabletki „antykoncepcji po” były dostępne bez recepty, rozwiązuje jakiś problem. Może rzeczywiście lekarze rodzinni będą mieli więcej czasu na inne sprawy, ale poprzez tę decyzję stracą okazję, by porozmawiać z kobietą, która podejmuje decyzję o wzięciu takiego środka – o jego szkodliwości, o tym, że może być w tym momencie w ciąży, że lepiej nie podejmować takich decyzji ad hoc, żeby się zastanowić nad obserwacją cyklu, nad metodami planowania rodziny. Ta decyzja odłączyła lekarzy od promocji zdrowia, od wpływania na decyzje dotyczące zachowań sprzyjających zdrowiu lub nie. Natomiast nie jest prawdą, że upowszechnienie tabletki antykoncepcji awaryjnej zmniejsza ryzyko aborcji, jak twierdzą niektórzy eksperci prezentujący swoje poglądy w mediach. Powiedziałbym, że przeciwnie. Wśród kilkunastu prac na ten temat znalazłem tylko jedną, która popiera to zdanie. Natomiast ja uważam, że decyzja ta spowoduje zwiększenie częstości aborcji – dlatego że będzie się zdarzać, że kobieta weźmie ten środek, będąc w nieuświadomionej ciąży, i potem będzie miała problem, który być może skłoni ją do aborcji. Trzeba też pamiętać, że w 2 proc. przypadków środek ten nie jest skuteczny, a u kobiet otyłych nawet częściej. Ogólnie rzecz biorąc nie jest prawdą, że upowszechnienie antykoncepcji zmniejsza liczbę aborcji. U kobiet, które decydują się na antykoncepcję, ma miejsce zdecydowanie negatywny stosunek do ciąży. W piśmiennictwie naukowym mówi się, że kobiety te chętnie uciekają się do aborcji, jeśli antykoncepcja okaże się nieskuteczna. Wracając więc do pytania – tabletki „dzień po” bez recepty nie rozwiązują żadnych problemów moralnych, a przeciwnie – generują nowe.


To może chociaż rozwiązują konflikt sumienia ginekologów? Uwolnią od dylematu, czy wypisać receptę na środek antykoncepcyjny?


Znam problemy ginekologów, którzy pracują w szpitalach położonych w pobliżu akademików, gdzie nocną porą często na izbę przyjęć przychodziły studentki z takim właśnie problemem. Więc takich sytuacji oczywiście nie będzie. Nie będzie też możliwa prowokacja podobna do tej, którą zastosowano wobec mnie. Redaktorka „Newsweeka” przyszła do mnie do gabinetu z prośbą o wystawienie recepty. Okazało się potem, że to była mistyfikacja. Jednak to, że ginekolodzy nie będą mieli konfliktu sumienia, nie znaczy, że go w ogóle nie będzie. Kobieta sama będzie musiała podjąć decyzję, czy wziąć tabletkę, czy nie. Podobnie było z aborcją farmakologiczną. Uważano, że gdy kobieta sama weźmie tabletkę, po której nastąpi u niej aborcja, wyrzuty sumienia u niej będą mniejsze, niż gdyby aborcja wykonywana była przez ginekologa w atmosferze gabinetu lekarskiego, narzędzi chirurgicznych itd. Okazuje się, że nie. Gdy kobieta podejmuje decyzję sama i nie może przerzucić odpowiedzialności na lekarza, konflikt sumienia może być jeszcze większy.


Dawniej rodzice zaopatrywali młodzież na wyjazdy wakacyjne w zbiór przykazań, dziś nierzadko w prezerwatywy, a jutro będą to tabletki „dzień po”?

Dotknął pan bardzo ważnej kwestii. Decyzja rządu o udostępnieniu antykoncepcji awaryjnej poza receptą spowoduje, że te postawy ryzykowne – skądinąd typowe dla młodego wieku – w tym przypadku niewłaściwe, niesprzyjające zdrowiu, będą się nasilać. Szczególnie dotknie to dziewczęta – one będą poszkodowane, bo to one będą wysyłane przez partnerów do apteki, by kupiły środek, to one będą czasami zmuszane do połknięcia tabletki antykoncepcyjnej po stosunku. Ta decyzja rządu z pewnością wpłynie na upowszechnienie postaw lekkomyślnych, nieodpowiedzialnych. Niesie ona za sobą konsekwencje antywychowawcze, a co gorsza, może w przyszłości spowodować pogorszenie zdrowia prokreacyjnego tych obecnie młodych dziewcząt, w przyszłości kobiet. Przecież kiedyś będą chciały założyć rodziny oraz mieć dzieci i wtedy może je dopaść problem niepłodności.


Seks, który w kulturze chrześcijańskiej jest ważnym, ale tylko fragmentem całego zjawiska miłości, może zatracić swój sens?

Ten nowy, postmodernistyczny system chciałby tworzyć człowieka skoncentrowanego na swoich bezpośrednich doznaniach, na chwili obecnej, bezrefleksyjnego, niemyślącego o swojej przyszłości, bezwolnego, którego można ulepić tak, jak się chce. A gdzie możemy osiągnąć najlepszy efekt? Właśnie wśród młodych ludzi, którzy są u progu życia, a ich system wartości nie jest jeszcze w pełni ukształtowany. Są pod wpływem rówieśników, ale także zjawisk biologicznych. Jeżeli będziemy te sprawy lekceważyć i ulegać hasłu „róbta, co chceta” albo stwierdzeniu, że trzeba młodemu człowiekowi dać tylko zabezpieczenie, a potem niech robi, co chce, może się to okazać bardzo niedobre nie tylko dziś, ale również dla tzw. człowieka przyszłości.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter