28 kwietnia
niedziela
Piotra, Walerii, Witalisa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Prawda o Westerplatte

Ocena: 0
7616


Jest 1 września 1939 r., godziny 4.47-4.55. Co się wtedy dzieje?


Kapral Henryk Chrul z dziesięcioma żołnierzami miał już „zamiar odłączyć aparat telefoniczny, zabrać wszystko i pojedynczo, skrycie wycofać się do koszar”, gdy „[…] rozległ się nagle szczęk ciężkich karabinów maszynowych i huk dział”. Był to początek szturmu ogniowego rozpoczętego na rozkaz dowódcy okrętu „Schleswig-Holstein” kmdr. Gustava Kleikampa. Zachował się on w zapisie dziennika działań bojowych okrętu. „Godz. 4.47: Salwą ogniową! Ognia! Godz. 4.48 Szturm ogniowy na Westerplatte”.

Wojna stała się faktem. Pierwszego dnia załoga potrafiła skutecznie odepchnąć dwa ataki doborowej morskiej kompanii piechoty i przetrzymać ciężkie ostrzały artylerii „Schleswiga-Holsteina”. Ta skuteczna obrona bardzo wzmocniła morale żołnierzy, którzy uwierzyli, że mogą zwyciężyć. Liczono, że nadejdzie odsiecz i załogę wzmocni polski desant z Gdyni. Jednak major Henryk Sucharski już w przeddzień rozpoczęcia walk wiedział od szefa Wydziału Wojskowego w Wolnym Mieście Gdańsku, że załoga Westerplatte w razie ataku pozostanie sama i nie zostanie wzmocniona żadnymi posiłkami.
Pod koniec sierpnia na okręcie „Schleswig-Holstein”
zaokrętowano w Świnoujściu
pięciu korespondentów wojennych.
Po raz pierwszy wykorzystano
wszystkie możliwości przekazu medialnego

A Hitler chciał mieć zdobyte Westerplatte natychmiast. To, co się nie udało pierwszego dnia, miało osiągnąć 58 bombowców, które zrzuciły aż 26,5 t materiałów wybuchowych. A dział przeciwlotniczych nie było, nie udało się ich przemycić na Westerplatte. Straty poniesione przez szturmujących były tak duże, że nie byli oni zdolni do dalszej walki i oczekiwali przybycia specjalnej nowej kompanii z Niemiec. Pozwoliło to Polakom na zreorganizowanie obrony składnicy, dzięki czemu przetrzymano kolejne ostrzeliwania ze „Schleswiga-Holsteina”, z okrętów na Zatoce Gdańskiej, z ciężkich armat na lądzie, kilkakrotne próby podpalenia składnicy i wreszcie stały nękający ogień z broni maszynowej z wysokich budynków w Nowym Porcie.


W dwutomowej pracy „Westerplatte. Reduta wojenna 1939” zaznaczył Pan, że właśnie tam miał miejsce medialny początek wojny. Co to oznacza?


W Niemczech początek wojny w Gdańsku został bardzo starannie przemyślany. Po raz pierwszy wykorzystano wszystkie ówczesne możliwości przekazu medialnego. Pod koniec sierpnia w Świnoujściu, na okręcie „Schleswig-Holstein”, zaokrętowano pięciu korespondentów wojennych. Grupa ta, składająca się z dziennikarzy prasowych, fotoreporterów i filmowców – wśród nich był fotograf, przyjaciel Hitlera – miała przekazywać bezpośrednie informacje z pola walki. W nocy z 31 sierpnia na 1 września niemieccy oraz dodatkowo gdańscy filmowcy i fotoreporterzy ze sprzętem, a także dołączeni do nich gdańscy radiowcy z mikrofonami zostali rozmieszczeni na górnym pokładzie „Schleswiga”, na brzegu kanału, w wysokich budynkach w Nowym Porcie i pod murem składnicy. Już po godzinie 5 gdańskie radio podało informację o ostrzeliwaniu Westerplatte, a w miejscowej niemieckiej prasie ukazał się komunikat, że „w 10 minut Westerplatte stało się kupą gruzów”. Komunikaty i szczegółowe reportaże nadawano aż do kapitulacji. Jednak słowo „wojna” nie pojawiało się w tych opisach. Niemcy twierdzili, że muszą odeprzeć... polską napaść, a działania wojenne są konieczne, bo Gdańsk odwiecznie był niemiecki. Wreszcie, jeszcze we wrześniu, zmontowano film dokumentalny pokazujący walki na polskim Wybrzeżu, z licznymi kadrami z Westerplatte.


Mimo bohaterskiej obrony po siedmiu dniach Westerplatte skapitulowało…

Rankiem 7 września ponownie zaatakowały doborowe oddziały niemieckiej piechoty. Major Sucharski, doświadczony żołnierz, wiedział, że po tym ataku będą kolejne, a w końcu dojdzie do walki wręcz, w której jego załoga nie będzie miała najmniejszych szans. Armia polska na Pomorzu już nie istniała. Faktyczną sytuację znali jeszcze jedynie oficerowie i kilku podoficerów. Dlatego major Sucharski musiał podjąć decyzję za wszystkich. Miał dwie możliwości: walczyć do końca, choć wiedział, że nie zwycięży, albo pójść do niewoli z całą załogą. Niewola wtedy oznaczać mogła po prostu wymordowanie. W końcu podjął decyzję o kapitulacji. „Poleciłem wywiesić białą flagę, w następstwie czego ogień ze strony nieprzyjaciela po pewnym czasie ustał”. Wiadomość o kapitulacji odnotowano na „Schleswigu-Holsteinie” 7 września o godz. 9.45, gdy Kleikamp odebrał meldunek o białej fladze na Westerplatte. O godz. 10.15 zamilkła wymiana ognia. Z około 210 walczących na Westerplatte zginęło z pewnością 15 polskich żołnierzy, pozostali przy życiu poszli do niewoli i obozów koncentracyjnych.


Jakie były ich losy?

Losy wszystkich były dramatyczne. Jeńcy przeszli przez gehennę niemieckich obozów, potem byli wyzwalani przez wojska alianckie, głównie sowieckie. W większości wrócili do Polski. Połowa nie miała swoich domów, ziemie wschodnie były już poza granicami Polski. Jak wielkie musiało być ich zdziwienie, gdy dowiedzieli się, że w Polsce jest legenda powstała już w trakcie obrony, poetycko ujęta jeszcze we wrześniu 1939 r. przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, utrwalona w piśmiennictwie okupacyjnym, rozwijana zaraz po wojnie, że na Westerplatte wszyscy zginęli.

Wieloma z nich interesowały się Informacja Wojskowa i Służba Bezpieczeństwa. W wyniku tego niektórzy zmarli w dramatycznych okolicznościach. Po odwilży październikowej 1956 r. pozwolono im spotykać się i mówić o swoich doświadczeniach, ale nie wszystko. Dopiero w wolnej Polsce, w 1989 r., Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari odznaczeni zostali wszyscy żyjący, a rok później ci, którzy już odeszli.

Andrzej Drzycimski
(1942) – dr historii, dziennikarz i pracownik naukowy, związany z „Solidarnością” od Sierpnia ’80, w latach 1990-94 rzecznik Lecha Wałęsy. Wydał m.in. monografię „Westerplatte. Reduta w budowie 1926-1939” i t. 2 „Westerplatte. Reduta wojenna 1939”.

rozmawiała Ewelina Steczkowska
fot. ks. Henryk Zieliński/Idziemy
Idziemy nr 35 (518), 30 sierpnia 2015 r.





PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter