18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

O uciekinierach i nie tylko

Ocena: 0
1807

Sprawa przyjmowania uciekinierów jest gorącym tematem, nie tylko z tego względu, że w grę wchodzi zasada suwerenności krajów członkowskich UE. Dyskusja w tej sprawie postawiona jest jednak na głowie.

Komisja Europejska i inni zainteresowani – włącznie z rządami przeciwnymi narzucanej im decyzji – skupiają się na rozwiązywaniu skutków bez analizy przyczyny tego zjawiska.

Na przykład chrześcijanie syryjscy szukają schronienia w Polsce nie dlatego, że nagle zapałali wielkim nabożeństwem do Matki Boskiej Częstochowskiej, ale dlatego, że do takiej decyzji zmusza ich samozwańcze Państwo Islamskie. Podobnie dziesiątki tysięcy mieszkańców północnej Afryki z narażeniem życia przeprawiających się przez Morze Śródziemne na potwornie przepełnionych łódkach nie czynią tego z miłości do spaghetti i parmezanu. Przed 2011 r. ten kłopot praktycznie nie istniał.

 

Kto nawarzył piwa

Libia należała do czołowych producentów ropy naftowej i była krajem zasobnym, zdolnym do zatrudnienia setek tysięcy imigrantów. Dziś należy do kategorii państw, które poniosły fiasko: kraj jest podzielony według granic plemiennych, a także w coraz większym stopniu poddany wpływom muzułmańskich radykałów. Wydobycie ropy naftowej spadło do poziomu ledwo wystarczającego na pokrycie potrzeb krajowych, w związku z tym brak tam podstawowych towarów i rzesze cierpią biedę. Tysiące rdzennych Libijczyków emigrują i o zatrudnianiu imigrantów z krajów leżących bardziej na południe nie ma mowy.

Do tego opłakanego stanu rzeczy doprowadzili politycy. I to bynajmniej nie tylko rodzimi krwawi dyktatorzy, Muammar Kaddafi i Bashar al-Assad, ale i ich przeciwnicy w świecie arabskim i na Zachodzie. Bez wątpienia, obaj ci dyktatorzy zasługują na potępienie, ale od przywódców mocarstw światowych wymaga się chłodnej kalkulacji i przewidywania, co nastąpi po obaleniu dyktatorów. Nie bez powodu doktryna katolicka głosi między innymi, że za wojnę sprawiedliwą mogą uchodzić wyłącznie działania obronne, wojna nie może spowodować większych szkód niż zło, które jest za jej pomocą eliminowane, oraz że takie przedsięwzięcie musi cechować się wysokim prawdopodobieństwem sukcesu. Przypomnijmy, jak wyglądały sprawy w przypadku Libii. Rebelia przeciwko Kaddafiemu była praktycznie stłumiona, gdy do akcji włączyło się dwu czołowych polityków europejskich (David Cameron i Nicolas Sarkozy – przyp. red.). Francja i Wielka Brytania, z pomocą USA, rozpoczęły kampanię bombardowania wojsk Kaddafiego, dzięki czemu po kilku miesiącach powstańcy zwyciężyli. Tylko dzięki nadzwyczaj szczęśliwemu zbiegowi okoliczności podobny scenariusz nie został zastosowany w stosunku do Syrii. Od samego początku było wszystkim wiadomo, że w obu krajach wśród rebeliantów jest wielu radykalnych islamistów, zatem obecny rozwój sytuacji nie powinien stanowić żadnego zaskoczenia.

W istocie, w Libii zwycięscy powstańcy rozpoczęli swe rządy od usunięcia krzyży z cmentarzy wojskowych z okresu II wojny światowej. Potem sprawy potoczyły się szybko, duże połacie kraju dostały się w ręce radykałów, sowicie wspieranych przez ultrakonserwatystów z całego świata arabskiego. Zatem, przyczyna obecnego kryzysu leży w błędnych krokach podjętych przez polityków, głównie europejskich, i w samym świecie arabskim. Fakt ten należy przypominać na każdym kroku, ponieważ w innym przypadku wpada się w pułapkę dyskusji o tym, ilu imigrantów trzeba przyjąć, czyli zamiast mówić o sednie sprawy, rozprawiamy o sprawach pobocznych.

 

Przyczyna obecnego kryzysu leży w błędnych krokach 
podjętych przez polityków, głównie europejskich, 
i w samym świecie arabskim

 

Decyzja o bombardowaniu wojsk Kaddafiego wynikała nie tylko z chęci – jak dziś widać, nadzwyczaj naiwnej – pomocy siłom demokratycznym, ale i z zimnej kalkulacji przedwyborczej. Obaj inicjatorzy tej akcji stali wobec trudnej sytuacji przedwyborczej, a jak głosi stare powiedzenie, nic tak nie podnosi popularności polityka, jak wygrana wojna. Mimo „sukcesu” libijskiego tylko jeden z nich zdołał utrzymać się przy władzy i obecnie należy do najbardziej zagorzałych przeciwników przyjmowania uciekinierów, których sam stworzył swymi działaniami. Czas najwyższy powiedzieć: niech piją nawarzone przez siebie piwo sprawcy tej katastrofalnej polityki. Niech ci, którzy niefrasobliwie podjęli działania wojenne, zmagają się z konsekwencjami swych decyzji. Argument ten jest szczególnie nośny w krajach anglosaskich i należy go jak najczęściej używać.

Dziś można stwierdzić, że historia zatoczyła koło. W 2011 r. organizacje pozarządowe domagały się ochrony libijskiej demokratycznej opozycji, obecnie te same gremia równie gwałtownie, aczkolwiek bez większego oddźwięku w mediach, stają w obronie byłych współpracowników upadłego dyktatora. Ci są sądzeni i skazywani na karę śmierci w procesach niespełniających podstawowych wymogów wymiaru sprawiedliwości.

 

Interesy szejków

Drugą stroną bezpośrednio odpowiedzialną za tragedię już nie setek, ale milionów ludzi są arabscy „sponsorzy” samozwańczego Państwa Islamskiego i innych radykalnych ruchów muzułmańskich. Także i w tym przypadku tajemnicą poliszynela są źródła finansowania tych, nie zawahajmy się użyć stosownego określenia, zbrodniczych ruchów. Tych, których stać na przesyłanie zbirom spod znaku czarnego sztandaru pokaźnych sum i broni, winno się obciążyć kosztami przesiedlenia niewinnych ofiar ich radykalnej ideologii.

W pierwszym szeregu prześladowanych są chrześcijanie, pierwotni wszak mieszkańcy tamtych obszarów. Zanim Syrię podbili muzułmanie, stanowiła ona część imperium bizantyjskiego i była chrześcijańska. Zamieszkiwali ją Asyryjczycy i do dziś niektórzy chrześcijanie używają języka aramejskiego – tego samego, którym posługiwał się Jezus. Jeszcze po I wojnie światowej około 30 proc. mieszkańców Syrii stanowili nasi bracia w wierze, w większości prawosławni, ale także maronici będący w jedności z Rzymem. Obecna wojna domowa wiedzie prostą drogą do zniszczenia tej prastarej społeczności, podobnie jak inwazja z 2003 r. spowodowała spustoszenie w społeczności chrześcijańskiej w sąsiednim Iraku.

Krąg osób pośrednio odpowiedzialnych za obecną sytuację jest ogromny. Naftowi szejkowie nie mogliby sobie pozwolić na finansowanie radykałów, gdyby nie wysoka cena ropy i gazu. Podkreślmy, że producentom znad Zatoki Perskiej obecna, względnie niska cena ropy, i tak przysparza ogromnych zysków. Przykład USA jasno pokazał, że źródeł energii jest na świecie pod dostatkiem i ceny nośników energii mogłyby być jeszcze niższe, gdyby nie blokada wydobycia gazu i ropy niekonwencjonalnej. Także w Polsce mamy ogromne złoża gazu łupkowego i czas najwyższy powiedzieć, że zastój, jaki panuje na tym froncie, woła o pomstę do nieba. Nie tylko dlatego, że tracimy niezwykłą okazję do dokonania ogromnego postępu gospodarczego, ale także z tego powodu, że gaz będziemy sprowadzać poprzez gazoport w Świnoujściu z kraju, który jest jednym z najszczodrzejszych sponsorów radykałów muzułmańskich (Katar – przyp. red.). Tym samym, zamiast budować własny dobrobyt, przyczyniamy się do eksterminacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie.

Sprawa przyjęcia uciekinierów jest tematem zastępczym – stanowi szum medialny. Usiłuje się leczyć objawy, a nie przyczyny choroby. W istocie rzeczy chodzi o kwestię kierowania się w polityce międzynarodowej zasadami etyki chrześcijańskiej. W tych przypadkach, niestety jakże częstych, gdy jej zasady są pomijane, mamy do czynienia z nieprzewidywalnymi skutkami, zwykle ujemnymi, najokrutniej dotykającymi ludność cywilną w strefie konfliktu. Koszty naprawiania tych szkód najczęściej spadają na barki tych, którzy najmniej zawinili i mają małą siłę przebicia na forach międzynarodowych.

Jak długo będziemy skupiać uwagę na skutkach, zamiast donośnie mówić o przyczynach, tak długo świat będzie kierować się wąsko pojętym interesem potentatów, my zaś będziemy pełnić funkcję „sprzątaczek”.

 

Kazimierz Dadak
Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA
fot. PAP/EPA/ZOLTAN BALOGH

Idziemy nr 42 (525), 18 października 2015 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 kwietnia

Środa, III Tydzień wielkanocny
Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 35-40
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter