Czy szkoła jeszcze wychowuje?
W większości szkół więcej jest problemów niż wychowania. Mieliśmy bowiem polityczny przekaz, że szkoła ma jedynie uczyć, a nie wychowywać. Dopiero teraz wraca się gdzieniegdzie do idei wychowywania. Jednocześnie bardzo niepokojące jest przekazywanie przez szkołę wartości negatywnych: materializmu, kultu silniejszego, cwaniactwa, obchodzenia reguł, oportunizmu zamiast odwagi cywilnej.
Szkoła musi wychowywać. Absurdem minionych 25 lat było to, że szkoła miała wychowywać do nowoczesności, polegającej na relatywizmie aksjologicznym i permisywizmie. Przesadzano często z promowaniem źle pojętego partnerstwa między wychowującymi a wychowywanymi – przecież role społeczne dorosłego i dziecka są jednak różne!
Ważna jest współpraca między szkołą, rodzicami, parafią i samorządem lokalnym. To nie jest mit – takie szkoły bywają. Przedwojenne szkoły kształciły elity. Moja mama, pochodząca z prostej rodziny, wyrosła w jednej z nich – wychowanie, które tam odebrała, zaprowadziło ją do harcerskiego batalionu „Zośka” i Powstania Warszawskiego. Przedwojenne gimnazjum więcej jej dało niż powojenny uniwersytet. Czy dzisiejsza szkoła potrafiłaby tak wychowywać młodych ludzi?
To jaki powinien być system oświaty?
Oprócz tego, o czym mówiłem wyżej, system edukacyjny powinien być obudowany działaniami obywatelskimi. Zdolna młodzież mogłaby dostawać stypendia z funduszy lokalnych; mogłaby też dzięki temu kształcić się na uczelniach, a potem – „odpracowywać” to przez kilka lat w swojej społeczności lokalnej. Takie programy istnieją, ale chodzi o system masowy. Zwija się harcerstwo – państwo nie powinno na to pozwolić, powinno je poważnie wspierać. Wszystko, o czym mówię, to niewielka inwestycja w skali wydatków kraju. Ale taka szkoła, ucząca odpowiedzialności i patriotyzmu lokalnego mogłaby pomóc w „ukorzenianiu” polskich dzieci i młodzieży; w tym, by czuły się odpowiedzialne za miejsce, w którym żyją. Jeden z moich studentów jest kierowcą autobusu na trasie Warszawa-Londyn. Napisał pracę magisterską o swoich pasażerach, z którymi dużo rozmawia. Wielu z nich to młodzi ludzie, którzy decyzję o wyjeździe podejmują często z dnia na dzień, niekiedy pod wpływem telefonu: „Kumpel zwolnił miejsce na zmywaku, przyjeżdżaj”. Okazuje się, że ci ludzie nie mają żadnego pomysłu na życie, żyją chwilą obecną, a jedną z najważniejszych decyzji życiowych, bo taki wyjazd oznacza często opuszczenie Polski na zawsze, podejmują pod wpływem błahego impulsu i braku sensownych alternatyw. Tracimy na tym wszyscy. Gdyby polska szkoła wskazywała swym uczniom sens życia, może byłoby inaczej…
Mówiliśmy o rosnącej agresji w polskich szkołach. Wyniki CBOS mówią o spadającym posłuszeństwie. Jak je wymóc na uczniach?
Brak dyscypliny prowadzi do obniżenia poziomu nauczania – nauczyciel często dużą część lekcji poświęca dyscyplinowaniu. Jeśli słyszymy, że nauczyciele są bezradni wobec przemocy, to ręce opadają. W rodzinie mam osobę, która swoją postawą, gdy nagle musiała podjąć pracę nauczyciela, zmieniła całą szkołę – więc to się da zrobić. Cały system musi być spójny: zero tolerancji dla nieprzestrzegania norm – i musi pracować na to, by były one egzekwowane. Z jednej strony dotyczy to nauczycieli – by nie było takiej sytuacji, że u jednego na lekcji panują zbyt luźne zasady, przez co innym nauczycielom trudno jest sensownie pracować. Z drugiej strony, nie można dopuszczać do tego, że cały system oświaty zmienia się przez uczniów, którzy trwale nie akceptują norm – z nimi niestety trzeba postępować zdecydowanie.
Jakie sposoby mają rodzice, by sprzeciwiać się poczynaniom MEN? Na łamach tygodnika „Idziemy” od lat piszemy, że szkoła powinna być nasza – czujemy jednak, że to wciąż postulat.
Przede wszystkim powinniśmy chronić dzieci. Trzeba z nimi dużo rozmawiać, by wiedzieć, co się dzieje w szkole. Nie wszystko jednak jest do załatwienia z dzieckiem – o wiele rzeczy należy walczyć w szkole. Ale należy też korzystać z tego, że jest możliwa współpraca ze szkołą, z mądrymi, doświadczonymi nauczycielami, tych wartościowych trzeba mocno wspierać, i działać w Radzie Rodziców, proponować różne działania.
|
Owszem, szkoła jest nasza, ale i państwa. Z tym, że to państwo także jest nasze. W każdym razie powinno być. Nie byłoby dobrze, gdyby rodzice całkiem sprywatyzowali szkołę, bo mogliby ją pociągnąć w złym kierunku. Demokracja to gra interesów – chcemy czy nie, bierzemy w niej udział: najważniejsze, by trzymać się w granicach zdrowego rozsądku i zasad ustrojowych. Są kraje, np. Węgry, które w preambule do Konstytucji mają bardzo głębokie odwołania do Boga, wiary, tradycji, historii. Życzyłbym polskiej szkole, by na takich właśnie wartościach się opierała i zachęcam rodziców do kierowania jej na te tory.
***
Piotr Gliński (1954) – profesor socjologii, pracownik Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk i Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku; szef Rady Programowej PiS. Zajmuje się problemami socjologii kultury i polityki.
rozmawiała Monika Odrobińska |