Czy mogła przypuszczać, że od dwóch tysięcy lat będziemy wracać do jej historii, aby uczyć się od niej pokory i wytrwałej modlitwy? A przecież tak się stało… Czytamy o tym w dzisiejszej Ewangelii (Mt 15,21-28; par. Mk 7,24-30).
Jezus przemierza okolice Tyru i Sydonu, a więc tereny pogańskie, fenickie, położone na północny zachód od Galilei, które w Starym Testamencie były nierzadko wymieniane jako adresaci grożącego sądu Bożego z powodu bałwochwalstwa i wrogości wobec Izraela.
Tam przychodzi do Jezusa kobieta, która od razu, jednym tchem, wyraża swój ból: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha”. Określenie „Syn Dawida” w połączeniu z prośbą: „Ulituj się nade mną” na ustach tej poganki są zdumiewające, bo jest to przecież wyznanie wiary w mesjańską godność Jezusa, typowe dla pobożnych Żydów (por. Mt 20,31; 21,9.15). Niezrażona ani milczeniem Jezusa, ani nawet niechętną postawą uczniów, którzy chcą się jej pozbyć, upada Jezusowi do nóg i woła ponownie: „Panie, dopomóż mi”. A kiedy On szorstko odpowiada: „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom”, ona śmiało replikuje: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów”. Ogromna matczyna miłość, troska o dziecko i bezgraniczna wiara tłumaczą tę jej przejmującą determinację. W jej postawie nie ma żadnej pretensjonalności, doskonale zna i rozumie swoją pozycję poganki. Ale niczym się nie zniechęca, nie boczy się i nie obraża. Traktuje Jezusa z szacunkiem, zwracając się do Niego trzykrotnie: „Panie” (Kyrie). Prosi i czeka. W słowach, a właściwie okrzyku Jezusa: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!”, wybrzmiewa Jego szczery podziw dla jej wiary i determinacji. On widzi je w całej jej postawie i dlatego dokonuje cudu uzdrowienia.
Zauważmy paradoks: Piotr, choć najbliżej Jezusa, okazał się „małej wiary”, gdy usiłował dojść do Jezusa, krocząc po falach jeziora, natomiast ta kobieta, chociaż poganka, okazała się „wielkiej wiary”.
Dla nas jej postawa, słowa i gesty są wielką lekcją wiary, bezgranicznego zaufania Bogu, pokornej, wytrwałej modlitwy, ale też szacunku dla każdego człowieka, o którego wartości nie przesądza jego pochodzenie, gdyż u Boga „nie ma względu na osoby” (Ef 6,9).
W Eucharystii otrzymujemy już nie okruchy ze stołu Pańskiego, ale całego Chrystusa, Jego Ciało i Krew. Jesteśmy nieskończenie obdarowani, ale nie zawsze to doceniamy. A tymczasem wszystko jest łaską. Dlatego potrzebna jest żywa wiara, aby umieć to dostrzec.