19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Uczucia mieszane

Ocena: 0
2405
Nie wiem, co myślę – takie odczucia towarzyszyły mi po projekcji filmu młodego, 33-letniego, reżysera Jana Komasy o Powstaniu Warszawskim.
„Miasto 44” to z jednej strony spójna historia, sceny utrzymane w porządku chronologicznym, w przewadze wiarygodne. Scenografia doskonała. Gra aktorska nie najgorsza. Film jednak nie tworzy całości.


Wzruszenia i ich brak

Bohaterowie nie budzą szczególnych uczuć. W zasadzie męczą. Jest w nich wiele emocji, ale wszystkie wydają się płytkie. Można odnieść wrażenie, że jeśli spróbujemy ich obejść dookoła, to okażą się tekturowe. Prawie wszyscy tacy przypadkowi. Nie ma miejsca na empatię. W zasadzie, nie wiadomo dlaczego walczą, dlaczego trwają do końca, a tu właśnie ten „powód” jest najważniejszy.

Przerysowanie

Pocałunek jak z Bollywood, erotyczna scena z gry komputerowej i bieg do jednego z przebojów – wyłamują się z ogólnej konwencji. Uważam jednak, że reżyser ma prawo do czegoś swojego. To „udziwnienie filmu” – jak komentowali je widzowie – pojawia się wtedy, gdy Komasa pokazuje, że w tym piekle ludzie też dostawali skrzydeł. Każdy z nas zna to uczucie. Jedna z kobiet walczących w powstaniu, po seansie powiedziała: „Czuliśmy się jakbyśmy skrzydła mieli i oni to tu pokazali”, ale dodała też, że z tą miłością, to było nieco inaczej.

Nie tylko o walczących

Powstanie to nie tylko młodzi ludzie z opaską na ramieniu. To również przerażeni, stłoczeni w piwnicach cywile. Po wielu dniach walki nastawieni niechętnie do powstańców. I to w końcu jest!

Utkwiła mi w głowie historia jednej z sanitariuszek. Opowiadała nam, że chowając się w piwnicy ściągała opaskę, bo bała się reakcji ludzi. Strach czuła też, gdy już po kapitulacji musieli przejść obok ludności cywilnej ustawionej szpalerem wzdłuż ulicy. Czekali na wyzwiska, upokorzenia. Powitały ich jednak brawa. W filmie Komasy te proporcje zostały zachowane. I mam wrażenie, że pierwszy raz ktoś tak mocno przywraca pamięć o ludności.

Gęsto od kul

Wpatrując się w wielki ekran myślałam o smrodzie i brudzie, w jakim tym ludziom przyszło walczyć o wolność. Komasa dał Miastu 44 zapach. Przywykliśmy do powstania z piosenek, ładnych obrazów, gdzie ktoś zostaje trafiony i bohatersko umiera. Oczyściliśmy – dla własnych estetycznych potrzeb – tę historię. Teraz ciężko nam jednak patrzeć na przepoconych, zbroczonych krwią powstańców.

Co z tym „Miastem 44”?

Film zobaczyć warto, choć zachwycić się nim trudno. Komasa stworzył obraz antywojenny, gdzie nieważna jest narodowość. Jest podział na zło i dobro. Może dlatego tożsamość bohaterów zeszła na daleki plan. Artystycznie to kino klasy średniej, mocno jednak uświadamiające, jakim heroizmem była walka młodych warszawiaków.

Czekam na kolejny – równie prawdziwy w obrazach, ale z tożsamością bohaterów – film o powstaniu i na kolejne, o tym, co było po powstaniu, czy po „wyzwoleniu”…

Weronika Zaguła
Autorka jest dziennikarką Radia Plus
Idziemy nr 32 (464), 10 sierpnia 2014 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter