19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

O wysoką stawkę

Ocena: 0
1339
"Patrzył długo na puste krzesło premiera. Dokonał tego. Sam. Zniszczył najpotężniejszego człowieka w kraju”. Dla Francisa Urquharta – głównego bohatera powieści Michaela Dobbsa „House of Cards” – to jednak dopiero połowa drogi. Prawdziwa gra o władzę dopiero się zaczyna.
W polskich księgarniach po raz kolejny (po wydaniu z 1994 roku) pojawiła się znana powieść o kulisach brytyjskiej polityki. Książka zyskała nowe życie na fali popularności amerykańskiego serialu z Kevinem Spacey w roli głównej; premiera trzeciego sezonu już 27 lutego.

Nie da się zaprzeczyć, że „House of Cards” to świetna powieść. Dobbs pokazuje nam świat, do którego na co dzień nie mamy dostępu. A wyraziście zarysowana postać głównego bohatera i doskonale naszkicowana fabuła sprawiają, że naprawdę ciężko oderwać się od czterystustronicowego tomu. Tym bardziej że wszystko owiane jest aurą autentyczności – autor był wszak w swoim czasie szefem kancelarii samej Margaret Thatcher.

Potem Dobbs stworzył opowieść o żądzy władzy, która prowadzi do zbrodni. Niby nic nowego, wszyscy wszak znamy „Makbeta”. Ale Urquhart to Makbet współczesny, bardziej wyrafinowany i równie bezwzględny. Bez skrupułów korzysta dla osiągnięcia własnych celów z wiedzy, którą uzyskał jako rzecznik dyscypliny partyjnej, bez litości wykorzystuje ludzi i ich słabości, bez mrugnięcia okiem wchodzi w pakt z koncernami medialnymi. „Nie ma niegodziwości, której polityk nie mógłby popełnić, a dziennikarz nie rozdmuchał. Histeryczna przesada to charakterystyczna cecha i jednych, i drugich” – mówi wprost w jednej z „sentencji” poprzedzających każdy rozdział powieści.

Wszechwiedza i omnipotencja głównego bohatera są nie tylko przerażające, lecz także niebezpiecznie fascynujące. Jak cała władza. Stąd chyba hipnotyczna moc tej powieści. Przenikliwość i skuteczność budzą respekt. W pewnym momencie zaczynamy więc nawet podziwiać geniusz głównego bohatera, trochę zapominając, że jest to geniusz zła… Oczywiście nie wszyscy politycy przedstawieni przez Dobbsa są jak Francis Urquhart. Choć większość rzeczywiście ma na sumieniu sprawki, które pozwalają ich skutecznie kompromitować. W tej książce to zło zwycięża i nikt nie jest w stanie mu się przeciwstawić.

Niezwykle trafna wydaje się karciana metafora, której autor używa nie tylko w tytule powieści. Przywołuje na myśl emocje, jakie towarzyszą grze o wysoką stawkę, ale przypomina też, że polityka ? la Urquhart jest niczym budowanie tytułowego domku z kart. Nie można sobie pozwolić na najmniejsze drżenie rąk, a zdobyta w ten sposób władza bywa ulotna.

W powieści Dobbsa nie ma mowy o takich sprawach, jak racja stanu, dobro publiczne czy interes społeczny. Liczy się gra o władzę. Książka może sprawiać wrażenie, że polityka to nie jest świat dla uczciwych ludzi. A przecież jest wręcz przeciwnie.

Michael Dobbs, House of Cards, przekład Agnieszka Sobolewska, Znak, Kraków 2015, 414 s.

Sylwia Gawrysiak
Idziemy nr 8 (491), 22 lutego 2015 r.



PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter