Boon kontynuuje tradycje francuskiej komedii teatralnej i filmowej, głównie takich komików, jak: Max Linder, Fernandel, Bourvil i Louis de Funes. Pomysłowo i zarazem prosto kreuje kolejne gagi i słowno-sytuacyjny humor. Ważną rolę pełni tu także wciągająca akcja i warstwa językowa. W „Jeszcze dalej niż północ” jest to dialekt prowincjonalnej północnej Francji, a w „Nic do oclenia” – zabawa w kontrasty językowe nienawidzących się celników belgijskich i francuskich.
„Przychodzi facet do lekarza” jest satyrą na współczesnego hipochondryka, zamęczającego otoczenie i zaprzyjaźnionego lekarza urojonymi chorobami. Nagromadzenie gagów i zabawnych dialogów jest tu tak duże, że widzowie pokładają się ze śmiechu. Autor zrealizował więc komedię pełną gębą, przepełnioną prostym i miejscami rubasznym humorem. Nie jest to – często dziś spotykana, także u nas – pseudointelektualna komedyjka, na której najczęściej widownia rzadko się uśmiecha. Tym razem twórca podśmiewa się z lansowanej dziś usilnie przez media manii na idealne zdrowie.
Czterdziestoletni Romain jest zdrowy jak ryba, lecz panicznie boi się wszelkich zarazków, ludzkich dotyków i pocałunków. Swoim zachowaniem powoduje hałaśliwe awantury i zamieszanie. Zaprzyjaźniony lekarz wymyśla więc dla niego podstępną terapię psychologiczną, w wyniku której nieszczęsny hipochondryk nieoczekiwanie nawiązuje romans z siostrą lekarza, a także pakuje się w aferę sensacyjno-polityczną w dyktatorskim państewku na Bałkanach. W tym doskonale skonstruowanym i autentycznie śmiesznym filmie Dany Boon z sukcesem połączył komedię, satyrę i sensację.
„Przychodzi facet do lekarza” („Supercondriaque”), Francja 2014. Reżyseria – Dany Boon. Wykonawcy: Dany Boon, Kad Merad, Alice Pol i inni. Dystrybucja – Monolith Films.
Mirosław Winiarczyk |