Meble Piłsudskiego wróciły do "Milusina"

20150220 14:21 mon.gov.pl, mz
fot. PAP/Marcin Obara

 
Decyzją władz komunistycznych meble z salonu i gabinetu, obrazy, księgozbiór oraz inne przedmioty znajdujące się w dworku „Milusin” w Sulejówku zostały zagrabione i wywiezione latem 1947 r. Ich losy były nieznane aż do maja ubiegłego roku. Pracownicy Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku dzięki współpracy z MON odnaleźli część mebli, obrazów i innych przedmiotów w pałacu w Helenowie. W lutym tego roku minister Siemoniak podjął decyzję o przekazaniu ich fundacji.

Wśród odzyskanych elementów wyposażenia dworku znajdują się m.in. stół oraz inne meble zakupione w 1923 r. z funduszy Komitetu Daru Żołnierza, dwa pejzaże miejskie z Wilna autorstwa Ignacego Pinkasa, obraz Kazimierza Stabrowskiego „Staw w parku”, „Szaman” – rzeźba autorstwa jego żony Julii Stabrowskiej oraz amfora podarowana Marszałkowi przez hrabinę Reyową.

– Historia zatoczyła wielkie koło – powiedział wicepremier podczas dzisiejszego spotkania w Sulejówku. – Dar żołnierzy dla ukochanego wodza, dla ukochanego Marszałka, potem 1947 rok i zrabowanie przez komunistów i kilkadziesiąt lat w obiekcie MON w Helenowie, gdzie w czasach PRL-u siadywali sowieccy generałowie. Mamy wielką satysfakcję z tego, że te meble tutaj wracają – przyznał Siemoniak.

Zwracając się do członków Fundacji oraz dyrektora Muzeum Józefa Piłsudskiego Krzysztofa Jaraczewskiego, zapewnił, że jeśli będzie taka potrzeba, wojsko w przyszłości także będzie wspierało tego typu projekty. – Myślę, że dla każdego Polaka Józef Piłsudski jest szczególną postacią. W Wojsku Polskim otoczony jest kultem, więc jeśli będziemy w czymś jeszcze mogli pomóc, to będziemy to robić – zadeklarował szef MON.

Podziękował też wszystkim zaangażowanym w projekt. – Te meble, obrazy i pozostałe przekazane przedmioty to świadkowie naszej historii (...) Ta pamięć historyczna niech buduje w nas siłę na przyszłość – dodał minister.

– Te rzeczy są naszym dobrem wspólnym. (...) Dziękuję wszystkim za pomoc, za odrestaurowanie ich, za dbanie o nie – mówił dyrektor Jaraczewski.