16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zmierzch "demokracji bezproblemowej"

Ocena: 0
2903
Nie ukrywam, że nie lubię wybrzydzania na wybory. Za dobrze pamiętam PRL, w którym nie mieliśmy żadnego wyboru. I pamiętam cenę, jaką trzeba było płacić za sprzeciw wobec wyzucia nas z praw politycznych. Jeżeli coś mnie w kampaniach drażni, to sprawy, które zaprzeczają istocie republikańskiej demokracji: populistyczna demagogia, wykorzystywanie przewagi medialno-finansowej, uciekanie kandydatów przed otwartą i uczciwą debatą. Ale sama możliwość delegowania władzy na ludzi, do których mamy moralne zaufanie – to prawdziwe święto Rzeczypospolitej.

W wyborach do rad miast i gmin po raz pierwszy w tej skali widzieliśmy kampanie w jednomandatowych okręgach wyborczych. Dzięki temu były tak ciekawe i tak autentyczne. Każdy mógł kandydować, wielkie partie – choć traciły część przywilejów – wcale nie traciły swojej roli, ale były zmuszone szukać kandydatów zaufania społecznego i (!) większościowych porozumień. Głosowaliśmy na sąsiadów, ludzi, których znamy, rozmawialiśmy o tym, jak uczynić życie naszych środowisk lepszym i kto najlepiej to zrobi. Tu nikt nie startował z miejsc „wchodzących”.

W wielkich miastach, cztery lata temu, utarł się po wyborach pogląd, że Polacy nie chcą wyboru, że najbardziej odpowiadają nam odpolitycznione rządy popularnych polityków bez poglądów. Wydawało się, że tym razem ich reelekcje będą jeszcze łatwiejsze. Okazało się jednak, że Polacy chcą naprawdę wybierać i nie dają się zwieść „apolityczności” prezydenta Dutkiewicza odgrażającego się „nacjonalistycznej hołocie”, choć nigdy nie zająknął się o ekscesach antyrodzinnej hołoty, prezydent Gronkiewicz-Waltz, usuwającej ze stanowiska wybitnego lekarza, za to, że bronił życia, prezydenta Adamowicza, domagającego się przywrócenia imienia Lenina na froncie Stoczni Gdańskiej. Być może niektórzy z nich zostaną wybrani w drugiej turze, ale będą musieli o to walczyć. Czas bezproblemowych aklamacji się skończył. Polacy przypomnieli władzy, że nie można nas traktować jako masy beztroskich konsumentów i być może to jest najważniejsze orędzie tych wyborów.

Zwycięstwo prawicy skupionej na listach PiS to triumf solidarności, tej najbardziej elementarnej. Po przygnębiającej filozofii „niewpuszczania na listy” (gdzie obozy polityczne traktuje się nie jak zjednoczenie Polaków dla ustanowienia dobrego rządu, ale jak przedsiębiorstwo wyborcze dla rozdzielenia mandatów) i „zabierania głosów” (gdzie samych Polaków traktuje się jako electorati adscripti, przypisanych do partii) – przyszedł czas na rzeczywiste szukanie porozumień i poszerzanie poparcia, bo tylko tak można budować większość. Politykom nie wolno negować ani mandatu społecznego, ani racji wynikających ze społecznych powinności. I porozumienie Prawa i Sprawiedliwości, najpierw z Prawicą Rzeczypospolitej, potem z Polską Razem i Solidarną Polską, dało efekty. Oby stało się ogólnym zobowiązaniem, a nie udaną chwilową taktyką, po której wszystko może wrócić do „normy”.

Marek Jurek
Idziemy nr 47 (479), 23 listopada 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 16 kwietnia

Wtorek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem życia.
Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 30-35
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter