Kiedyś odbywało się to poprzez zmuszanie nieletnich do pracy, przyuczanie ich do działań bojowych czy handel w celu prostytucji. Obecnie takie przypadki nadal występują w krajach Trzeciego Świata i są stanowczo potępiane przez międzynarodowe organizacje broniące praw dzieci. Organizacje te jednak nie występują już w obronie prawa dzieci do przeżywania spokojnego, zdrowego i radosnego dzieciństwa u tych dzieci, którym przyszło urodzić się w krajach wysoko rozwiniętych. Bo właśnie w takich państwach występuje obecnie systematyczne zabijanie dziecięctwa w dzieciach.
W jaki sposób? Ano poprzez jak najwcześniejsze uświadamianie ich w kwestiach dotyczących seksualności. Przedmiot pod nazwą „Wychowanie do życia w rodzinie” odchodzi do lamusa, a zastępuje go nowoczesna „Edukacja seksualna”. A wszystko to pod płaszczykiem szczytnego celu, jakim jest obalanie tematów tabu i przyzwolenie na dokonywanie przez dzieci swobodnych życiowych wyborów. Przy czym edukacja seksualna w państwach Unii Europejskiej nie ma żadnego względu na kruchą psychikę dziecka i jego potrzebę ochrony przed wieloma tematami i doświadczeniami, które mogą zaważyć na całym jego przyszłym życiu. W Niemczech, w tym roku szkolnym, Federalne Ministerstwo Edukacji, Sztuki i Kultury przygotowało specjalne materiały na zajęcia z dziećmi w wieku 6-12 lat, opisujące jak powinna całować się koleżanka z koleżanką, jak zrobić sobie samemu przyjemność i jak skutecznie zabezpieczyć się przed ciążą, gdy pijany kolega z klasy zaciągnie koleżankę do łóżka po zabawie szkolnej. Dzieci do 12. roku życia mają wiedzieć o seksie wszystko.
Przyznam, że niektóre wyrażenia trudno mi było nawet zrozumieć. W każdym razie dzieci po takich zajęciach będą lepiej zorientowane niż niejedna „burdel-mama”. „Zabawa w lekarza” na własnych i czyichś organach płciowych zastąpiła dotychczasowe zabawy lalkami czy samochodzikami u dzieci w przedszkolach. Seksualnych pedagogów z Niemiec, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii czy Szwecji rozpiera duma z powodu zniszczonego dzieciństwa swoich najmłodszych obywateli, a coraz częstsze przypadki ciąż i aborcji u coraz młodszych nastolatek kwituje się jednym zdaniem: potrzeba jeszcze intensywniejszej edukacji seksualnej!
I zdaje się, że niewielu przekonują badania wskazujące, że dzięki nadal istniejącym w Polsce zajęciom z „Wychowania do życia w rodzinie” polskie nastolatki wykazują najniższą liczbę zajść w ciążę, aborcji i zakażeń wirusem HIV w porównaniu do ich rówieśniczek z państw Europy Zachodniej. Zamiast propagowania zainteresowań, pasji i sportu u dzieci, które i tak w szkole, a nieraz i w domu, narażone są na wiele czynników stresowych, wciska im się na siłę seks, jako jedyną możliwą i obowiązkową rozrywkę. Próbuję sobie przypomnieć z własnego dzieciństwa, co sprawiało mi największą frajdę: piłka nożna z chłopakami na szkolnym boisku, mecze mojej ulubionej drużyny Schalke na miejskim stadionie, czytanie książek, zabawy z kotem Willym. A kiedy w czasie filmu zaczynała się scena miłosna, moi rodzice mówili mi „dobranoc” i kazali iść myć zęby. Jestem im za to wdzięczny, bo ocalili moje dzieciństwo.
Stefan Meetschen |