Ulicami siedemdziesięciu polskich miast przeszły znowu Marsze dla Życia i Rodziny. Stołeczny był największy, uczestnicy szli pod hasłem „Polska rodziną silna!”. Ale podobnie było w Lublinie, Poznaniu czy Krakowie. Wszędzie było kolorowo i patriotycznie, uczestnicy świętowali setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Każdy chciał, choćby poprzez obecność, pokazać, że rodzina jest dla niego najważniejsza. Że wartości obecne w jego domu to busola, którą kieruje się w codziennym życiu. Wzajemny szacunek, miłość, solidaryzm w postaci wspierania słabszych czy starszych.
Truizmem jest stwierdzenie, że nie ma Polski bez rodziny, i wie to każdy myślący człowiek. Nawet jeśli prywatnie w jakiś sposób od rodziny się dystansuje czy też z różnych powodów własnej rodziny zakładać nie zamierza. To w rodzinach wychowują się przyszli przywódcy, talenty czy po prostu dobrzy ludzie.
Dziś priorytetem i państwa, i społeczeństwa powinno być wspieranie rodzin. Każdy, kto ma dzieci, wie jak wielki to obowiązek, jak solidna i ciężka praca, jak wielka odpowiedzialność i wysiłek. Za dekadę, dwie będzie to służyło nam wszystkim. Także, a może przede wszystkim, bezdzietnym. Bo oni szczególnie w jesieni życia będą skazani na pomoc innych.
Zbyt wielu krytykantów zdaje się nie rozumieć, że dziś troska o zastępowalność pokoleniową jest po prostu racją stanu! Już dziś polscy pracodawcy stają w obliczu nowej sytuacji. Dobra koniunktura gospodarcza, emigracja na Zachód, niskie bezrobocie i niż demograficzny powodują, że na polskim rynku pracy brakuje pracowników. Częściowo ten popyt pomagają zaspokoić przybysze z Ukrainy.
Niestety, tu mamy rywala. I to wcale nie Niemców. To Czechy, które coraz mocniej i chętniej otwierają swój rynek pracy. W tym roku legalną pracę podejmie tam blisko 20 tys. Ukraińców. I nie chodzi o liczby, a o dynamikę. W 2016 r. legalnie pracowało tam 3800 osób z zagranicy, a w 2017 r. liczba ta zwiększyła się do 9600. Czesi wprowadzają w kolejne ułatwienia: w ostatnim czasie, jak podaje „Gazeta Prawna”, skrócono okres otrzymania pozwolenia na pracę z roku do trzech miesięcy.
A u nas chronicznie brakuje nam pracowników niższego szczebla. Szacuje się, że ta luka to ok. 120 tys. pracowników; w ciągu najbliższych dwudziestu lat liczba ta może jeszcze wzrosnąć, chociażby ze względu na obniżenie wieku emerytalnego.
Państwo pozbawione pracowników – to państwo bezsilne, a w rezultacie zwijające się. W końcowym etapie nic nieznaczące, a może nawet podbite czyli niewolnicze. Jeśli tego nie chcemy – wspierajmy rodziny. Jak tylko się da!