„Nigdy nie wstydziłam się mówić o wierze, nie widziałam powodu, dla którego miałabym się kryć z wiarą” – deklarowała Hanna Gronkiewicz -Waltz jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych nie tylko na łamach „Brulionu”, skąd pochodzi ten jej cytat, ale też w różnych innych – licznych! – wypowiedziach dla mediów. Też robiłam z nią wywiad w tamtym czasie – była akurat prezesem NBP – i pamiętam, jak opowiadała w Tygodniku „Solidarność” o swoich rozmowach z Duchem Świętym.
I co? Przestała rozmawiać?
„Staram się wykonywać moje zadanie jak najlepiej, a najważniejsze jest, co myśli o tym Pan Bóg” – deklarowała w tymże „Brulionie” (1999 rok).
No to co myśli Pan Bóg o przedstawieniu według „Klątwy” w Teatrze Powszechnym w Warszawie? Przedstawieniu tak precyzyjnie opisanym kilka dni temu przez zachwyconą nim „Gazetę Wyborczą”, że doprawdy można popaść w zgrozę i obrzydzenie od samego tego opisu? A co myśli Pan Bóg o odpowiedzialności swojej rozmówczyni, bo przecież to jej – jako prezydentowi miasta stołecznego – podlega ten miejski teatr?
Chyba, że pani Hanka już nie pyta, co myśli Pan Bóg na temat wykonywanych przez nią zadań.
To kogo teraz pani Hanka słucha? Z kim rozmawia?
Aż strach pomyśleć, jaka może być odpowiedź.