François Hollande, zwycięzca pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji, powtarza, że następnego dnia po wygraniu wyborów zwróci się do państw Europy o renegocjację paktu fiskalnego. Kanclerz Angela Merkel na ponowne negocjacje w Europie się nie zgadza, ale u siebie sama negocjuje ratyfikację paktu fiskalnego z SPD, ponieważ umowa międzynarodowa delegująca część uprawnień państwa niemieckiego za granicę musi mieć poparcie dwóch trzecich głosów w Bundestagu. Wymaga więc w praktyce zgodnej akceptacji najważniejszych sił politycznych.
U nas obowiązuje podobne prawo, ale nasz premier nie przejmuje się tak bardzo Konstytucją, a tym bardziej opozycją. Większość rządowa w sejmowych Komisjach Zagranicznej i Europejskiej zrobiły już w ubiegłym tygodniu pierwszy krok do ratyfikacji paktu fiskalnego bez oglądania się na kwalifikowaną większość dwóch trzecich głosów, którą Konstytucja przewidziała dla ochrony suwerennych kompetencji Rzeczypospolitej. Pakt fiskalny otwiera drogę do przejmowania kontroli nad polityką państw europejskich i jest – w otwarcie deklarowanych intencjach kanclerz Merkel – pierwszym krokiem do ujednolicenia polityki gospodarczej. A u nas dodatkowo staje się kolejnym – po zablokowaniu miejsca dla TV Trwam na państwowej platformie cyfrowej – krokiem do ujednolicenia opinii publicznej.
Premier Tusk konsekwentnie wciela w życie swą nową koncepcję zgody politycznej. Consensus nie ma już oznaczać porozumienia głównych sił politycznych w narodzie, ma być za to porozumieniem wewnątrz europejskiego establishmentu. Premier prowadzi tę politykę z gorliwością prymusa, który pomysły unijne chce wcielać nawet wtedy, gdy nie mają jeszcze poparcia w krajach, gdzie je wymyślono. Z nadzieją, że Unia doceni?
Marek Jurek
Idziemy nr 19 (348), 6 maja 2012 r.