Owa „klerykalizacja” miała natomiast polegać na tym, że w niedzielę można było obejrzeć w TVP Papieża odmawiającego „Anioł Pański”, że ulica Armii Czerwonej w Poznaniu nazywa się znowu Święty Marcin, że na sztandarach Wojska Polskiego jest znowu hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Koncept „klerykalizacji” miał to wszystko zanegować. Miał zgodnie z tradycją propagandy PRL zaprzeczyć autentyzmowi dążeń społecznych – bo przecież to, że Polacy odrzucali komunizm, według władców PRL nie wynikało z przekonań milionów zwykłych ludzi, ale z tego, że tak Polakom kazali myśleć biskupi, Wolna Europa i CIA.
Dziś ten język pogardy dla przekonań społeczeństwa powraca w „Apelu do władz Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie klerykalizacji kraju”, podpisanym przez piętnastu lewicowych i liberalnych uczonych. W tym gronie są Janusz Reykowski, współautor strategii Jaruzelskiego, Ewa Łętowska, rzecznik praw obywatelskich w PRL, Stanisław Obirek, były jezuita, Wiktor Osiatyński, autor ultraliberalnej Karty Praw przygotowanej za prezydentury Lecha Wałęsy i nieprzyjętej przez Sejm. Krótko mówiąc – nic nowego pod słońcem.
Autorom Apelu nie mieści się w głowie, że Polacy nie chcą legalizacji konkubinatów i że demokracja nie musi polegać na przymusowym wcielaniu w życie inwencji, których ćwierć wieku temu nie znało żadne demokratyczne państwo. Nie mogą zrozumieć, że w Sejmie krzyż może być tak samo jak wtedy, gdy na czele Izby stali Rataj, Daszyński czy Sławek. Nie mogą zrozumieć – skoro oni tego nie chcą – jak inni Polacy mogą tego chcieć. Nie mieści im się również w głowie, że Kościół w Polsce to nie „hierarchowie i kler”, ale po prostu większość Polaków. I że nawet jeżeli dla wielu z nich zasady etyki katolickiej to jedynie wartości deklarowane i odświętne, dla milionów innych zasady te to wartości autentycznie przeżywane, kształtujące ich osobiste przekonania. I że porządek polityczny w Polsce tylko w tym zakresie odpowiada zasadom chrześcijańskim, w jakim zdecydowali o tym w procesie demokratycznym sami Polacy. Według autorów manifestu przejawy kultury chrześcijańskiej w życiu publicznym, nawet te najbardziej zwyczajne, „nie [mają] żadnego racjonalnego uzasadnienia”. I jak tu z nimi dyskutować?
Marek Jurek |