Na dyskusję w sprawie wprowadzenia do szkół podstawowych lekcji „komunikowania się w celu uprawiania przyjemnego seksu” zaprosił mnie Polsat News. Odpowiedziałem, że gotów jestem porozmawiać o tym – na poły kuriozalnym, na poły kryminalnym – pomyśle z przedstawicielem rządu lub miarodajnym przedstawicielem partii rządzącej. Ale dziennikarze wpadli na pomysł rozmowy z marszałkinią Nowicką lub dr. Z. L. Starowiczem. Ciekawa formuła: prawica jako symetryczny odpowiednik lewicowych ekstremistów lub zdziwaczałych seksuologów. A rząd? Z szacunkiem wysłucha „debaty społecznej”, po czym „z umiarem” wprowadzi („dyskutowane społecznie”!) pomysły ekstremistów w życie. Dziękuję za udział w tego rodzaju spektaklu. Można i trzeba dyskutować o problemie ataków na podstawy naszej cywilizacji – ale nie można tych ataków traktować jako uprawnionego stanowiska w debacie. Pomysł wprowadzania dwunastolatków w inicjacje seksualne to pomysł po prostu kryminalny.
Z rządem natomiast rozmawiać trzeba, bo rząd ma obowiązek tłumaczyć się ze swojej polityki. Jednak ten rząd woli się chować za plecami swoich skrajnych przyjaciół. Czasami nawet wywrotowcy budzą pewien szacunek, jeśli ich działalność cechuje odwaga. Ale odwaga uczciwej debaty jest akurat ostatnią cechą, którą można by przypisać obecnej władzy.
Marek Jurek |