28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Połączyła ich wiara

Ocena: 4.66
1204

Z matką Elżbietą Różą Czacką sprawa jest prosta. Będzie czczona jako założycielka Dzieła Lasek, Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, i prekursorka pracy z niewidomymi. To dzieło trwa i przynosi owoce. Co niedziela dostrzegam siostrę w brązowym habicie, jak przyprowadza na Mszę św. niewidomego mężczyznę z małym dzieckiem. To jeden z wielu, który dzięki Dziełu Lasek zdołał się jakoś usamodzielnić, założył rodzinę i jest szczęśliwy.

Świętość matki Czackiej realizowała się głównie w jej walce wewnętrznej, gdy jako młoda hrabianka bezpowrotnie utraciła wzrok. Zamiast buntować się przeciwko Bogu, potraktowała swoją ślepotę jako dar i zadanie, dzięki czemu cały swój potencjał wykorzystała w służbie Bogu i człowiekowi. A był to niemały potencjał, zawarty nie tylko w jej cechach osobowości i wykształceniu, lecz także w ekonomicznych i towarzyskich możliwościach panny z dobrego domu, mającej wśród krewnych kardynałów i książąt. Bywała – jak to święci – czasem natarczywa w swoich staraniach. Prośbom „tej” Czackiej nie potrafił odmówić ani car, ani kard. Aleksander Kakowski. Ale żeby z hrabiowskiego pałacu zejść do prostoty Lasek i zajmowania się ludźmi, którymi ówczesny świat się nie przejmował, trzeba było nie tylko heroicznej decyzji, ale i heroicznego trwania w niej.

Z Prymasem Tysiąclecia sprawa jest bardziej wielowątkowa. Mógłby patronować biskupom, kapłanom, obrońcom życia, związkowcom, więźniom, ojczyźnie, Kościołowi w Polsce i w Europie. Jego wpływ na Kościół i świat był tak wielki, że aż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jest z nim trochę jak z powietrzem, bez którego nie ma życia, a na które nie zwracamy uwagi, dopóki jest. Słowa wypowiedziane o Prymasie Tysiąclecia przez św. Jana Pawła II nazajutrz po inauguracji pontyfikatu zwracają uwagę tylko na „wierzchołek góry lodowej”. Bo to prawda, że nie byłoby papieża Polaka, gdyby nie było heroicznej wiary prymasa Wyszyńskiego, „niecofającej się przed cierpieniem i więzieniem”. Ale nie byłoby także ruchu NSZZ „Solidarność”, który zapoczątkował drogę do wolności Polski i Europy. Nie byłoby silnego Kościoła w Polsce, który stał się oparciem dla katolików w krajach ościennych.

Stefan Wyszyński jako syn wiejskiego organisty nie marzył o prymasostwie. Chciał być zwykłym księdzem jak proboszcz z jego rodzinnej Zuzeli. Jego pragnieniem było odprawić choć kilka Mszy św. Zakrystian z włocławskiej katedry powitał go słowami: „Księże, z takim zdrowiem to na cmentarz, a nie do święceń!”. Ale Pan Bóg miał swoje plany. Skierowany na KUL na studia doktoranckie z prawa kanonicznego ks. Wyszyński bardziej interesował się Katolicką Nauką Społeczną. Zaowocowało to w jego pracy wśród robotników i fabrykantów w „czerwonym” Włocławku. Wypatrzył go tam kard. August Hlond. Po wojnie zasugerował Piusowi XII ks. Wyszyńskiego jako kandydata na biskupa lubelskiego, a potem na metropolitę gnieźnieńsko-warszawskiego – Prymasa Polski.

Niespełna 48-letni Prymas nie miał łatwego życia. Komuniści po zjeździe zjednoczeniowym nie kryli już planów unicestwienia Kościoła. Nowego Prymasa nie akceptował książę kard. Adam Sapieha. Zazdrościli mu biskupi, którzy sami pretendowali do tej funkcji. W końcu zmanipulowani przez komunistów prawie wszyscy – z wyjątkiem bp. Antoniego Baraniaka i ks. Wojciecha Zinka (administratora diecezji warmińskiej) – podpisali zgodę na jego uwięzienie. Ale po tej próbie wiary pozycja niezłomnego Prymasa tak wzrosła w narodzie, że musieli się z nim liczyć zarówno członkowie Episkopatu, jak i komunistyczni dygnitarze. Szanowali go także kolejni papieże. Jan XXIII w lutym 1962 r. zaprosił go, aby stanął przy papieżu w oknie podczas „Anioła Pańskiego”. Jednak kard. Wyszyński nawet jako „Książę Kościoła” nie przestał być księdzem, rozumiejącym, na czym polega uczestniczenie w kapłaństwie Chrystusa. Wpatrzony w Chrystusa traktował cierpienie, ofiarę i miłość nieprzyjaciół jako coś wpisanego w kapłańską tożsamość. Im bardziej cierpiał i bywał zdradzany, tym bardziej rozumiał, że idzie dokładnie po śladach Mistrza. Dlatego to, co miało go złamać, tylko go wzmacniało.

Droga Prymasa do świętości wydaje się jakby przeciwieństwem drogi matki Czackiej. Bóg sprawił jednak, że te dwie drogi w pewnym momencie się spotkały. Połączy ich także wspólny dzień beatyfikacji. Jednak tym, co ich łączy najbardziej, jest wiara, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28).

Idziemy nr 37 (828), 12 września 2021 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy"
henryk.zielinski@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter