19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Po Paryżu

Ocena: 0
1946

Paryskie zamachy to już chyba ostatni sygnał alarmowy dla Europy. Polityka masowego napływu muzułmańskich imigrantów przynosi Staremu Kontynentowi klęskę za klęską. To już nie jest atak na pracowników frontu ideologicznego, jak w przypadku styczniowej masakry w redakcji „Charlie Hebdo”. Teraz giną całkowicie przypadkowi, wybrani na chybił trafił obywatele Francji i innych państw, bawiący się na koncertach i w kafejkach w ciepły, piątkowy wieczór. Giną setkami. Mogą zacząć ginąć tysiącami. Ile byłoby ofiar, gdyby jednemu z terrorystów udało się przedrzeć na pełniutki stadion, co planował?

Trzeba mówić jasno: za śmierć tych ludzi współodpowiedzialność ponosi również ideologicznie zacietrzewiona lewica, od dekad lekceważąca ostrzeżenia i przestrogi. To przecież muzułmańskie getta w krajach zachodnich stanowią środowisko, w którym funkcjonują terroryści spod sztandaru Państwa Islamskiego. W krajach, w których nie ma gett, bomby nie wybuchają. I nawet jeśli z istniejącymi już dzielnicami muzułmańskimi niewiele można dziś zrobić, to na pewno można nie pogarszać sytuacji. Tymczasem elity europejskie poszły w drugą stronę: otworzyły szeroko granice, zaprosiły już nie setki tysięcy, ale miliony. Łamiąc przy tym unijne prawo, które wcześniej same ustanowiły.

Słyszymy dziś, że wśród przybyszów jest bardzo niewielu terrorystów, mały ułamek. Nawet jeśli tak jest (choć jeden z zamachowców w Paryżu przybył do Francji całkiem niedawno poprzez Grecję), to niczego to nie zmienia. Przybysze z oczywistych względów (nieznajomość języka, niskie kwalifikacje) znajdą się na dole społecznej drabiny. Szybko pojawi się frustracja, a wraz z nią pokusa, by być kimś. Na przykład bojownikiem islamskim, co brzmi dużo lepiej niż choćby sprzątacz. To jest mechanizm, którego nie zablokuje sito nawet najlepszych służb specjalnych. To jest mechanizm, którego nie złamią żadne programy integracyjne. Tożsamość islamska jest zbyt silna, by można ją było złamać laickimi pogadankami.

Bez zmiany cywilizacyjnego kursu Europy 
nie ma mowy o rozwiązaniu problemu, 
o zabezpieczeniu przyszłości

Towarzyszące temu wszystkiemu zażarte, wręcz wściekłe zwalczanie chrześcijaństwa odbiera Europie wolę walki o samą siebie. Historycznie islam wiele się nie zmienił na przestrzeni wieków – i raczej się nie zmieni. Zmieniła się Europa, która wolę życia oddała w zamian za pakiet naiwnych złudzeń, pseudoreligijnych fetyszy. I dziś przecież słyszymy, by po ostatnich zamachach nie robić nic, bo może to „zniszczyć Schengen”. Strefa wolnego przepływu osób nabiera w tym kontekście wręcz religijnego znaczenia, staje się ważniejsza niż życie i bezpieczeństwo obywateli.

Po Paryżu coś zapewne drgnie. Belgijska policja przeczesuje dzielnicę Molenbeek, de facto uznając całą społeczność muzułmańską za podejrzaną. Francja zapowiada zamknięcie niektórych radykalnych meczetów. Być może Państwo Islamskie zostanie zniszczone, bo przecież Zachód ma materialne środki, by to uczynić. Bez zmiany cywilizacyjnego kursu Europy nie ma jednak mowy o rozwiązaniu problemu, o zabezpieczeniu przyszłości. Owszem, należy się zgodzić, że nie ma łatwych, bezbolesnych recept, ale jedna wydaje się oczywista: trzeba zacząć o problemie rozmawiać. Bez politycznej poprawności, bez ukrytych celów, bez nienawiści do państw narodowych.

W tym kontekście Polska może się tylko cieszyć, że ma rząd, który nie drży na samą myśl o sprzeciwieniu się Europie. Jest szansa, że tym razem będziemy mądrzejsi po szkodzie i np. nie przyjmiemy imigrantów ekonomicznych (osadników) w ramach systemu tzw. kwot. Jest też szansa, że ocalimy naszą tożsamość, opartą na katolicyzmie. To już jednak nie zależy tylko od rządu, ale i od nas wszystkich. Wojna kulturowa trwa przecież codziennie i wszędzie. Codziennie wiele razy wybieramy, po której stajemy stronie.

Co ważne: nasze wybory mają znaczenie nie tylko lokalne. Zbliża się czas poważnego przesilenia i Polska ze swoim wciąż żywym chrześcijaństwem może odegrać ważną rolę. Wbrew temu, co nam mówią autorzy pedagogiki wstydu, jesteśmy krajem bardzo, bardzo znaczącym. Niemalże tak znaczącym, jak to głoszą niektóre przepowiednie.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika
wSieci
Idziemy nr 47 (530), 22 listopada 2015 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter