– Przetrwaliśmy, gdyż nasza wiara była silna – mówił ks. Stanisław Kicman podczas rozważań Powstańczej Mszy Świętej przy ulicy Poznańskiej 12 w Warszawie, która przypomniała podwórkowe nabożeństwa sprzed 75 lat. Polowe Msze odprawiał wtedy m.in. ks. Mieczysław Paszkiewicz i wielu innych kapelanów. Cisi bohaterowie powstania służyli w ten sposób żołnierzom i ludności cywilnej Warszawy. Także w niedzielę na placu św. Piotra w Watykanie papież Franciszek mówił, że sercem Ewangelii jest nieskończona miłość Boga do nas, grzeszników… A mnie w niedzielny poranek przypomniał się papież Polak i jego słowa: „Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie”. To wszystko aż kłębiło się w mojej głowie i duszy po sobotniej akcji Polska pod Krzyżem, którą z uwagą śledziłem na żywo w TVP 1, wspominając św. Jana Pawła II i jego słowa z 1997 r., kiedy spod Giewontu wzywał do obrony krzyża „od Tatr aż do Bałtyku”.
Zapewne nie tylko dla mnie najbardziej poruszające były ludzkie świadectwa w czasie rozważań Drogi Krzyżowej. Ich autentyczność i siła przekazu jasno pokazują, że droga do pojednania, przebaczenia, skończenia z kłamstwem i nienawiścią prowadzi przez krzyż i dzięki krzyżowi. Polacy, mimo wielu wysiłków na rzecz zmiany ich serc i umysłów na bardziej „światowe i nowoczesne”, coraz lepiej to rozumieją. Podczas spotkania w zimną sobotnią noc na podwłocławskim lotnisku pokazaliśmy, że wiemy, jaki jest ratunek dla każdego z nas osobno, dla ojczyzny, ale i dla Europy. To powrót pod krzyż Chrystusa. Krzyż przypomina, że człowiek zostawiony, opuszczony, nawet najsłabszy i najbardziej upadły – ma zawsze deskę ratunku: źródłem siły i zwycięstwa jest sam Chrystus, jego życie, męczeńska śmierć za nas i zmartwychwstanie.
Akcja modlitewna w ponad tysiącu parafii w całej Polsce i za granicą pokazała coś jeszcze: że Kościół w naszym kraju jest wciąż żywy! Że mimo wulgarnych i bezprzykładnych nań ataków, jak i licznych kłopotów własnych, ma wciąż siłę i przyciągającą moc. Są nią nie tylko duchowni, ale i wierni. Organizatorzy świeccy i całe rodziny. Młodzi ludzie modlący się wspólnie ze swoimi dziećmi. Gotowi do wspólnego wysiłku, wyrzeczeń, ale i pojednania, przebaczenia, skończenia z kłamstwem i nienawiścią. Poświęcili swój czas i wygody w domowym zaciszu, by przejechać setki kilometrów – do krzyża. Ta wielka wspólnota zaczyna się, to oczywiste, w rodzinie. To ona uczy wszystkiego. Także wiary i wartości, dlatego też tak silnie jest dziś atakowana.
Nie dajmy sobie sami tych fundamentów przez jakąś głupotę zniszczyć ani odebrać.