19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Nie ma wolności bez granic

Ocena: 4.83333
1215

Namnożyło się nam inicjatyw oraz haseł w rodzaju „coś tam, coś tam bez granic”. Mamy „Lekarzy bez Granic”, „Reporterów bez Granic”, „Różaniec bez Granic”, „Miłość bez granic”, no i oczywiście „Aborcję bez granic”. Sformułowanie „bez granic” pretenduje do wyrażenia otwarcia na wszystko i chęci dotarcia do wszystkich. Czasem jest to sensowne i dobre, a niekiedy absurdalne lub złe. Warto zauważyć, że choć „coś bez granic” może być hasłem służącym jakiemuś dobru, to generalnie rzeczywistość jest taka, że potrzebujemy granic, a postulowanie życia bez jakichkolwiek granic nie tylko nie ma sensu, ale może być szkodliwe i zniewalające.

Już na początku Księgi Rodzaju Bóg stawia granicę, kiedy daje pierwszym rodzicom do dyspozycji cały ogród z wyjątkiem „drzewa, które jest w środku ogrodu” (Rdz 3, 3). Szatan kusi, obiecując świat bez granic, w którym człowiek miałby zająć miejsce Boga (por. Rdz 3, 4). Dekalog, dziesięć fundamentalnych zdań Stwórcy, stawia wyraźne granice: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną; Nie zabijaj; Nie cudzołóż; Nie kradnij… Również dobre czyny mają swoje granice. W 1 Liście św. Jana czytamy: „Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć. W takim wypadku nie polecam, aby się modlono” (1 J 5, 16). A zatem modlitwa ma swoje granice. Ba! Nawet miłosierdzie Boże napotyka ograniczenia. Bo choć Bóg jest zawsze gotowy przebaczyć, to nie może przemocą zmusić zatwardziałego grzesznika do przyjęcia Jego miłosierdzia. W Biblii mocne ogrodzenie, które wytycza granice, jest oznaką Bożego błogosławieństwa. Natomiast obalone mury to znak niedoli i prześladowań. Tak! Świat bez granic byłby światem nieludzkim i bezbożnym.

Frank Furedi, światowej sławy socjolog, swoją ostatnią książkę zatytułował: „Dlaczego granice są ważne? Dlaczego ludzkość musi na nowo nauczyć się wytyczania granic?”. Na łamach włoskiego dziennika „La Verità” omawia ją Francesco Borgonovo. Tytuł książki jest dość bluźnierczy dla lewicowo-liberalnych dogmatyków, według których wszystkie granice trzeba obalić: granice między państwami, granice kulturowe, a nawet granice między płcią męską i płcią żeńską. Jeśli się z tym nie zgadzasz, to zapewne jesteś faszystą. Furedi natomiast pokazuje, że bez granic jesteśmy narażeni na zagubienie się i utratę wolności. Przy czym socjolog zauważa, że od granic fizycznych i geograficznych ważniejsze są „granice symboliczne”, dzięki którym wspólnoty stają się świadome własnej tożsamości i mają poczucie sensu swej egzystencji. „Kiedy symboliczne granice tracą swe znaczenie, to wchodzimy – zauważa Furedi – w kryzys kultury. Bez ukierunkowania, które oferują granice symboliczne, młodym ludziom jest bardzo trudno dorosnąć”.

Symboliczne granice pozwalają nam nawiązywać dobre relacje, w których umiemy budować różnorodne więzi bez zagubienia samych siebie. Ponadto stanowią one kompas, by odnajdywać się w czasie i przestrzeni. Tymczasem modna jest idea, że nowoczesny człowiek nie powinien mieć krępującego go zakorzenienia, ale być całkowicie płynnym, podatnym na ciągłe zmiany i w tym sensie być neutralnym. Ale nawet niektórzy progresiści i lewicowcy, jak Michael Lind z „New York Times”, zaczynają rozumieć konieczność istnienia granic i mówią to na przykład w kontekście emigracji. Masowa emigracja z krajów ubogich do krajów bogatych wcale nie rozwiązuje problemów ubóstwa. Co więcej, w dłuższej perspektywie pogłębia je. Frank Furedi pokazuje, że brak granic tworzy nowych niewolników, czyli pracowników, których bardzo łatwo wykorzystywać. Szczególnym przypadkiem retoryki „bez granic” jest ideologia gender, która propaguje niezróżnicowanie, płynność płci. Ale – jak stwierdza socjolog – „bez doświadczenia granic mamy niestabilną tożsamość, a poczucie bycia sobą jest zagrożone”.

Dochodzimy do paradoksu. Okazuje się, że obalanie kolejnych granic w imię wolności czyni nas coraz mniej wolnymi, bo nie wiemy, kim jesteśmy. Komu jest na rękę taka sytuacja? Na pewno globalnym korporacjom i globalnej finansjerze. Te molochy potrzebują ludzi wykorzenionych, bez tożsamości, bez granic, z których da się zrobić nowoczesnych niewolników, wdzięcznych, że wprzęgnięto ich w system. Dlatego dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzeba ludzi wolnych, którzy potrafią wytyczać granice, wewnętrzne i zewnętrzne, i są gotowi ich bronić.

Idziemy nr 18 (809), 02 maja 2021 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Profesor teologii na Wydziale Teologicznym Papieskiego Uniwersytetu Gregorianum w Rzymie
dkowalczyk@jezuici.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter