27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Łut szczęścia?

Ocena: 0
1174

Z politycznego punktu widzenia w roku 2019 najważniejszy był oczywiście październik, który przyniósł reelekcję rządu Prawa i Sprawiedliwości. Z politologicznego punktu widzenia najciekawszy był jednak maj, gdy w wyborach do Parlamentu Europejskiego PiS zyskało poparcie ponad 45 proc. głosujących. Był to wynik, którego nie przewidziały ani sondażownie, ani eksperci, ani sami politycy. Wynik ten wyrastał ze społecznego oburzenia na antyreligijne prowokacje środowisk LGBT oraz z obaw związanych z materialnymi roszczeniami organizacji żydowskich. Rzecz jasna, nic dwa razy się nie powtarza w taki sam sposób. Coś, co raz okazało się drogą do wielkiego sukcesu, kolejny raz może zakończyć się klapą. Jeden konkretny wniosek wydaje się jednak aktualny także i teraz, przed bojem o prezydenturę: prawica musi zabiegać o mobilizację możliwie szerokich grup wyborców, bliskich jej kulturowo i społecznie, ale często politycznie biernych. To jest klucz do reelekcji Andrzeja Dudy. Gra na pozyskanie tzw. „wyborców środka” bądź przekonanie części zwolenników drugiej strony jest znacznie mniej obiecująca.

A łatwo nie będzie. Osobiście uważam, że zwycięstwo obecnego prezydenta już w pierwszej turze jest bardzo mało prawdopodobne, wręcz niemożliwe. Co prawda niektóre sondaże wskazują, że Andrzej Duda może liczyć aż na 47 proc. głosów, ale nawet jeśli są rzetelne, to trzeba pamiętać, że zdobycie każdego kolejnego punktu będzie arcytrudne. Z kolei w drugiej turze – jak wynika np. z badań pracowni Social Changes – głowa państwa wygrywa ze wszystkimi rywalami, ale z niewielką przewagą (np. zderzenie z Szymonem Hołownią daje wynika 51:49, z Małgorzatą Kidawą-Błońską 52:48, z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem 58:48). To potwierdza lekcję z października, zwłaszcza z wyborów do senatu: opozycja jest relatywnie silna nawet wówczas, gdy jest słaba personalnie i programowo. Jej zwolennicy pójdą do urn i zagłosują przeciwko obozowi PiS, nawet jeśli będą wiedzieli, że wybierają kandydata słabszego. Do głosowania przeciwko Dudzie – czyli, jak wszystko wskazuje, na Kidawę Błońską – wezwą swoich zwolenników i Robert Biedroń, i Kosiniak-Kamysz, i Hołownia. I nie można wykluczyć, że dwuznacznie zachowa się nieznany jeszcze kandydat Konfederacji (dziś dużo wskazuje na Krzysztofa Bosaka). Przeciw Andrzejowi Dudzie będą więc faktycznie wszyscy pozostali kandydaci.

Wybory prezydenckie nie będą więc spacerkiem. Nie wygra się ich, idąc jak po swoje. Wygrać można tylko walcząc i skutecznie mobilizując wyborców. I trzeba tę mobilizację ogłosić jak najszybciej. Trzeba ją też nakreślić możliwe najszerzej. Trzeba spróbować odbudować, przynajmniej częściowo, atmosferę z wiosny 2015 r., tak jak wówczas wciągając do kampanii miliony zwykłych obywateli. Bo wówczas to właśnie zwykli obywatele przesądzili o wyniku, choćby masowo wieszając plakaty z Andrzejem Dudą na swoich płotach. Było to zjawisko wcześniej właściwie nieznane, na pewno nie na taką skalę. Ale nad mobilizacją wyborców prawicy musi także pracować rząd, prowadząc taką politykę, która przekona Polaków, że jest to naprawdę jakościowo inna propozycja niż to, co oferują konkurenci. To zresztą jedyna szansa całego obozu; przy tak wielkiej przewadze drugiej strony wśród establishmentu trzeba zawsze być możliwie blisko ludzi, i trzeba działać naprawdę dla dobra ludzi. Każdy fałszywy ton, każda podwójna gra zemszczą się okrutnie.

I jeszcze jeden warunek zwycięstwa: prezydent Duda musi przedstawić program ofensywny. Jeśli skupi się na obronie ostatniego pięciolecia, na eksponowaniu takich sukcesów jak 500+, może znaleźć się w sytuacji takiej jak Bronisław Komorowski, który na społeczne niezadowolenie odpowiadał krótko: a ja uważam, że jest dobrze. W pewnym sensie walczący o reelekcję kandydat musi zapomnieć o ostatnich pięciu latach; musi obiecać lepszy świat, a nie tylko kontynuację. Rzecz trudna, ale realna. Tym bardziej, że ostatecznie o kierunku ruchu wahadła zdecyduje osobowość kandydatów oraz coś, co można nazwać politycznym szczęściem. Czyli coś, czego Andrzejowi Dudzie nigdy nie brakowało.

 

Idziemy nr 03 (743), 19 stycznia 2020 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika „W Sieci”

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter