– Poprzez przykład Jánosa Esterházyego chcemy wszystkim, a zwłaszcza politykom i osobom życia publicznego pokazywać, jak wiara powinna inspirować życie człowieka – mówił kard. Kazimierz Nycz w homilii podczas Mszy świętej sprawowanej w intencji beatyfikacji sługi Bożego w kościele bł. Władysława z Gielniowa na warszawskim Ursynowie.
Metropolita warszawski podkreślił, że János Esterházy nie był człowiekiem nieomylnym i z perspektywy naszej dzisiejszej wiedzy w wielu sprawach moglibyśmy się z nim nie zgodzić. W świętości jednak nie chodzi o to, by być bezgrzesznym, a naszych ocen nie możemy formułować w sposób ahistoryczny. To ważne słowa w kontekście tego wszystkiego, co dzieje się wokół osoby Jana Pawła II – rzucania oskarżeń, próby podważenia jego nauczania, dorobku i świętości. Ale to ważne stwierdzenie także w perspektywie czekającej nas już we wrześniu beatyfikacji rodziny Ulmów, którzy 24 marca 1944 r. zostali zamordowani przez Niemców za ukrywanie Żydów. Oni też na pewno nie byli nieomylni, a jednak w godzinie próby potrafili stanąć w prawdzie. Zostali zamordowani, bo odważyli się w wojennych, trudnych czasach pomóc Żydom, ukrywając ich w swoim gospodarstwie. Wcześniej pomagali też innym prześladowanym. Cała rodzina – czyli rodzice i ich siedmioro dzieci, w tym jedno nienarodzone – została rozstrzelana. „Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów” – miał krzyczeć niemiecki żandarm. Podobno zdradził ich mężczyzna z sąsiedniego miasteczka. O nim nie pamięta dziś nikt, a o nich będzie mówił cały świat. Zresztą, już kilka lat temu we wsi Markowa otwarto muzeum imienia rodziny Ulmów.
Uroczystości beatyfikacyjne będą wydarzeniem ważnym nie tylko dla Kościoła i nie tylko pod względem historycznym, ale i duchowym, skłaniającym do refleksji nad rolą rodziny. Ta beatyfikacja jest wielką szansą na wyjście do świata z nową perspektywą świętości i postawy wobec bliźniego czy wobec każdego życia w totalitarnym świecie. Będzie to wydarzenie bez precedensu, gdyż do chwały ołtarzy zostanie wyniesione także dziecko nienarodzone. Wiktoria Ulma w chwili egzekucji była w dziewiątym miesiącu ciąży. Ale to także zadanie dla każdego z nas i próba odpowiedzi na pytania: Skąd taka postawa? Skąd tak silna wiara? Jaką rolę w rodzinie współcześnie odgrywa ojciec? Czego możemy się dziś nauczyć od nich, bo każdy czas ma swoich świętych? Czy Ulmowie mogą służyć jako przykład świętej rodziny? Wykorzystajmy ten czas.