Nie przypominam sobie, żeby w katolicyzmie dobrobyt materialny był głównym wyznacznikiem Bożego błogosławieństwa, ale dla wielu – nawet deklarujących się jako wierzący – jednak jest.
Pytanie, dlaczego. Na pewno bogactwo materialne daje siłę i poczucie niezależności. Człowiekowi się wydaje, że już wszystko ma, że wszystko zawdzięcza sobie, że jest wszechmocny, potężny i że tylko on ma rację. Takie wąskie poczucie „bogactwa” de facto zamyka człowieka na Boga, bo zaczyna mu się wydawać, że już Boga do niczego nie potrzebuje.
W tym sensie rzeczywiście ludzie biedni, a przez to stroskani, zagubieni, bardziej szukają Boga niż ludzie bogaci. Podobnie schorowani. Wielu czytelników pewnie ma takie doświadczenia w swoim życiu. W sytuacji choroby, utraty pracy, kryzysu małżeńskiego – szybko się nawracamy, wyjątkowo żarliwie się modlimy i prosimy Boga o pomoc.
Być może dlatego wiarę tracą właśnie pewni wszystkiego najbogatsi. Pewnie dlatego największe kryzysy wiary przeżywają ludzie młodzi, mający zdrowie, siły i życie przed sobą… ale jeszcze nie zamożni. Nie myślą o wieczności, tylko o teraźniejszości. I pewnie trudno się temu dziwić, każdy z nas był młody i miał podobne dylematy.
Bogactwo często zamyka nas na Boga i na dar z siebie dla innych. Można wszystko mieć, a czuć się ubogim. Można nie mieć ani grosza, a czuć się bogatym. Zależnym od Boga w każdym znaczeniu. Czy Kościół jest więc zamknięty dla bogaczy? Nie, Kościół jest otwarty na wszystkich, a szczególnie na bogatych duchowo i chcących swoje bogactwo mnożyć każdego dnia.
To na koniec: czy człowiek religijny powinien zrezygnować z kariery? I nie powinien się bogacić? Absolutnie nie. I dotyczy to nie tylko kalwina, który wkodowane ma w swoje poczucie wiary bogacenie się jako cnotę. Także katolik chełpiący się cnotą miłosierdzia powinien troszczyć się o dobra materialne. W jednej z encyklik społecznych Jan Paweł II zachęca ludzi wierzących, żeby się bogacili, bo wtedy będą mogli więcej pomóc drugim. Ważne, by pamiętać, że to wszystko, co się osiągnęło… nie do końca jest nasze, ale dane od Boga. Dane także po to, by dzielić się z drugimi.
A na koniec dla tych, których nie przekonałem – ileż spokojniej żyje się z przeświadczeniem, że po śmierci czeka nas coś więcej niż tylko chwilowa fortuna, na którą harowaliśmy przez całe życie… Ale żeby tak było, trzeba o to dbać. Pamiętajmy o tym, dając komunijny prezent. Od tego, co od nas otrzyma dziecko z okazji Pierwszej Komunii, zależy, w co będzie bogate.
Krzysztof Ziemiec |